wtorek, 29 września 2009

W 80 dni dookoła świata

Juliusz Verne "W 80 dni dookoła świata"

To kolejna książka, którą ostatnimi czasy wzbogaciłam księgozbiór. Wzięłam ją, gdyż wydawało mi się, że warto mieć trochę klasyki na półkach.

Po przeczytaniu dwóch stron zaczęłam wątpić, czy będę w stanie dobrnąć do końca. Archaiczny język i przestawny szyk dały mi się szybko we znaki. Jednak cieszę się, że nie zniechęciłam się i spróbowałam czytać dalej. Bo im dalej w tekst, tym łatwiej i ciekawiej. Akcja, wbrew mojemu, skądinąd niczym nie popartemu, przekonaniu, była wartka i wciągająca. Nie przeszkadzało mi wyjątkowo nawet to, że znałam zakończenie:)

Verne trochę się zestarzał, ale nadal wciąga i może porwać młodszych czytelników.

Zrealizowany w latach 80-tych japońsko-hiszpański 26-odcinkowy serial "Dookoła świata z Willy Fogiem" utrwalił w mojej pamięci postaci Fileasa Fogga jako lwa. Ta postać towarzyszyła mi od pierwszej do ostatniej strony lektury:)
Dla tych, którzy pamiętają i z rorzewnieniem wspominają kreskówkę, polecam: http://www.nostalgia.pl/willyfogg/

Nowy, lepszy świat


Alan Weisman "Świat bez nas"

Książka Weismana jest fascynującym eksperymentem myślowym - jak wyglądałby świat, gdyby nagle wszyscy ludzie na Ziemi zniknęli?
Czy wytwory naszej cywizlizacji rzeczywiście okazały by się tak trwałe i "ponadczasowe" jak sądzimy? Jak szybko przyroda zaczęłaby odzyskiwać tereny utracone na rzecz miast? Które gatunki roślin i zwierząt jako pierwsze odważyły by się na likwidację pozostałości po homo sapiens?
Na te i inne pytania Weisman odpowiada w doskonały, wciągający sposób, w stylu łączącym w sobie naukową argumentację i nutkę publicystycznego zacięcia.
Nie mam wiedzy, by z Alanem Weismanem polemizować - jego odwołania do biologii, geografii, geologii czytałem z zaciekawieniem, lecz bez nadmiernego zrozumienia. Dlatego też traktuję tę książkę jako opis jednej z możliwych dróg a nie przedstawienie przyszłości. Co zresztą było chyba też zamiarem autora, który sam kilkakrotnie przyznaje, że wielu elementów konfliktu przyrody z człowiekiem przewidzieć się nie da.
"Świat bez nas" to dzieło zmuszające do zastanowienia i uczące pokory. A przy tym naprawdę dobrze napisane popularnonaukowe dzieło.

Zachęcam też do zapoznania się ze stroną  www.swiatbeznas.pl/

sobota, 26 września 2009

Kot, który tropił złodzieja

Lilian Jackson Braun "Kot, który tropił złodzieja"

Tak, przyznaję, sięgnęłam po książkę ze względu na intrygujący tytuł. Znaczek "dobry kryminał" oraz polecająca serię reklama - największy hit od czasu Agaty Christie - działały w tym momencie trochę hamująco, bo nie lubię takich zapewnień, gdyż bardzo często okazują się bezpodstawne.

Książka Braun, to 19 tom serii. Na szczęście dla mnie - tomy nie łączą się i można je czytać oddzielnie. "Kot, który tropił złodzieja" jest dobrą lekturą do poduchy, albo pociągu. Książka nie trzyma mocno w napięciu, a dokładniej, to napięcie jest minimalne i spokojnie można odłożyć jej lekturę do następnego wieczoru, czy powrotnego pociągu. Nie spodziewałam się po niej wiele więcej, więc się nie zawiodłam, a tytułowy kot był bardzo sympatyczny. Na sakramentalne: "kto zabił?", czytelnik znajduje szybko odpowiedź.

Jeśli trafię na inny tom z tej serii (może następny, bo też ma intrygujący tytuł: "Kot, który przedrzeźniał ptaki"), to z braku lepszej lektury, pewnie się na niego pokuszę.

Czy coś mi z tej lektury zostanie w pamięci? Może klimat, może okładka, może odcisk kocich łapek pod każdym rozdziałem, a może jedno zdanie, które główny bohater wygłasza tonem dezaprobaty do swego kota, podejrzewanego o zjedzenie muchy: "Jak się kogoś pożarło, to potem tego kogoś już nie ma!".

Dla ciekawych brzmienia pozostałych tytułów polecam notatkę na Wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Lilian_Jackson_Braun

wtorek, 22 września 2009

Zapiski w poprzek linii


Łukjanienko jest dobrym pisarzem na ponure, jesienne dni - akcja jego powieści zmienia się szybko, myśli bohaterów skrzą się od zgrabnych uwag i zwrotów. Przy całej swej "popowości" jest to proza inteligentna, nieschematyczna i zmuszająca do zastanowienia.

Czego chcieć więcej od  dobrej książki s-f?

"Czystopis" jest kontynuacją "Brudnopisu". Główny bohater, Kirył - eks-funkcyjny, celnik pomiędzy różnymi światami, zrywa ze swoim "stanowiskiem" i, na przekór swym byłym przyjaciołom i zwierzchnikom, próbuje dojść prawdy: kim są funkcyjni, czy różnią się od siebie światy i który z nich jest najważniejszy. Jest renegatem, osamotnionym w swej walce z tajemniczymi przeciwnikami, którzy za wszelką cenę starają się uniemożliwić zrozumienie roli "ludzi-nad-ludźmi"

Mocną stroną powieści są opisy innych, alternatywnych światów - Łukjanienko nie poszedł po najmniejszej linii oporu i nie stworzył techno-wysypisk a'la Hollywood. Jego Werozy, Opoki i Arkany to logiczne i konsekwentne twory; bez trudu możemy uwierzyć, że takie światy mogłyby naprawdę istnieć. I że żyjący w nich pisarze mogliby tworzyć dzieła, których w naszym Demosie napisać nie było im dane.

Na deser - mały cytat z Łukjanienki:

"Od jakiegoś czasu wydaje mi się, że minął ten krótki okres, gdy czytanie książek było powszechną rozrywką. Kino nie zdołało stworzyć konkurencji - wyjście do niego było wydarzeniem, a książka zawsze leżała pod ręką. Telewizor, nawet kolorowy i z dużym ekranem, nie mógł zaspokoić wszystkich jednocześnie - musiałoby być tyle kanałów, ilu jest ludzi.

Za to wideo, a potem komputer zadały książkom potężny cios. Film to czytanie dla ubogich duchem, tych, którzy nie są w stanie wyobrazić sobie wojny światów, siebie na mostku "Nautilusa" czy w gabinecie Nero Wolfe'a. Kino to papka, obficie nasączona cukrem efektów specjalnych, papka, której nie trzeba żuć, wystarczy otworzyć usta i łykać. (...)

A czytanie wróciło do swego stanu pierwotnego, gdy stanowiło rozrywkę dla wybranych. Książki stały się droższe, nakłady mniejsze (...). Można się z tego powodu smucić, a można uczciwie zadać sobie pytanie - czy naprawdę sto procent społeczeństwa musi lubić balet? Słuchać muzyki klasycznej? Interesować się rzeźbą czy malarstwem? Albo chodzić na ryby czy mecze piłki nożnej?

Według mnie należy uznać od razu: czytanie nie jest rozrywką dla wszystkich. I w ogóle jest nie tyle rozrywką, ile pracą"

środa, 16 września 2009

Wędrowycz ratuje świat (znowu, na szczęście)

Andrzej Pilipiuk "Homo bimbrownikus"
Kolejna odsłona przygód miłośnika spirytualiów, nihilistycznego egzorcysty z prowincjonalnych Wojsławic - Jakuba Wędrowycza.
Główny bohater dla części czytelników jest postacią niewątpliwie odpychającą i odrażającą. Inni zachwycają się jego abnegacką postawą, wisielczym poczuciem humoru i odpornością na wszelkie próby ucywilizowania.
Nie ukrywam, że zaliczam się do drugiej grupy i kolejne przygody Wędrowycza czytam z przerwami na salwy śmiechu.
Na "Homo bibmbrownikus" składa się kilka mniejszych opowiadań oraz liczący blisko 300 stron utwór tytułowy. Znajdziemy w nich znaną już z poprzednich tomów plejadę typów z tego i nie tego świata, duchów, neandertalczyków, czarownic i diabłów.
Dla lubiących się nurzać w oparach czarnego humoru, czytających "niepoważne" książki z odpowiednim dystansem - lektura obowiązkowa!

Gra w udawanie


Eustachy Rylski "Człowiek w cieniu" (audiobook)
Ostatnio czasu wolnego coraz mniej. Codzienne bieganie w stanie permanentnego niedoczasu nie pozwala na skupienie myśli, tak potrzebne przy świadomej lekturze.
Dlatego też z powieścią Eustachego Rylskiego zapoznałem się w wersji "do słuchania"; eksperyment ten okazał się nader udany i wydaje mi się, że audiobooki są świetnym rozwiązaniem dla osób, które nie mogą (nie chcą) znaleźć czasu na tradycyjną lekturę.
Książka Rylskiego udaje kryminał. Tak, udaje, gdyż przewijający się przez kolejne rozdziały polscy i rosyjscy mafiosi, karykaturalni w swym "machismo" policjanci i głupawe prostytutki prezentują tylko tło, zewnętrzne opakowanie. Prawdziwą treść powieści stanowi wyobraźnia obracającego się w niezbyt ciekawym towarzystwie prawnika, który z nudów i irracjonalnej tęsknoty za rosyjską ojczyzną swych przodków zaczyna grać z rzeczywistością, kreować sytuacje które nigdy nie miały miejsca; świat wymyślony stopniowo coraz bardziej miesza się z rzeczywistym, nieuchronnie zmierzając w stronę tragicznego finału.
"Człowiek w cieniu" nie jest tak dobrą książką jak chociażby "Warunek" czy "Stankiewicz. Powrót". Lecz charakterystyczne dla Rylskiego tragiczne postaci bohaterów, wszechobecna aura fatalizmu, "wschodniosłowiański klimat" (dodatkowo pogłębiony przez kresowy zaśpiew czytającego audiobooka Ksawerego Jasieńskiego) czynią z tej książki pozycję niewątpliwie wartą uwagi.