niedziela, 25 lipca 2010
Czarny Petersburg
sobota, 24 lipca 2010
Basquiat - cytat
"-Twój ojciec pochodził z Haiti, czyż nie?
-Tak
-Hmm. Interesujące. Kiedy dorastałeś, czy w twoim domu wisieli jacyś prymitywiści?
-Co masz na myśli? Haitańczycy?
-Tak
-My nie wieszamy ludzi w domach, tylko na ulicy"
Lech Majewski "Basquiat. Nowojorska opowieść filmowa" s.76
czwartek, 15 lipca 2010
Wizje upadku
Władimir Sorokin "Dzień oprycznika"
W niedawnej recenzji książki Sorokina "Lód" stwierdziłem, że jeszcze wrócę do tego autora.
Cóż, słowo się rzekło - tym razem los wskazał na stojącą na bibliotecznej półce książkę "Dzień oprycznika".
Jest to mocno schizofreniczna (jak to u Sorokina) wizja Rosji roku 2027. Kraj oddzielony jest od zagranicy wielkim murem, na ulicach płoną nieprawomyślne książki, wymierza się karę chłosty, a wrogów absolutnego Monarchy ściga Oprycznina - tajna, bezlitosna policja, której symbolem jest ucięta głowa psa i miotła.
Przedstawiona przez Sorokina historia jest przerażająca. To świat pełen wynaturzeń, podłości skrywającej się za szczytnymi hasłami, instrumentalnie wykorzystywanej religijności. Świat, w którym przemoc i nihilizm osiągnęły swoje apogeum.
Niestety, mimo że sama wizja przyszłości Rosji wciąga i przeraża czytelnika, to literacko ta książka nie broni się do końca. Dzień z życia oprycznika jest chaotyczny, absurdalny i poza pokazaniem "strasznego zamysłu" autora i żonglerką seksem i gwałtem nie wnosi zbyt wiele nowego.
wtorek, 13 lipca 2010
Monopolista
Szymon Hołownia "Monopol na zbawienie"
Lubię i cenię książki Szymona Hołowni. Jest on rzadkim (by nie powiedzieć - unikalnym) przykładem osoby o religii piszącej lekko, lecz inteligentnie, z szacunkiem dla różnych postaw, bez przerysowań, agresji i zacietrzewienia.
Kilka dni temu w moje dłonie wpadła kolejna książka tego autora - "Monopol na zbawienie". Co prawda "rozrywkowa" otoczka (książka zawiera w sobie grę, wzorowaną na popularnym "Monopolu") nieco mnie odstraszała, ale... przecież Hołownia to marka sama w sobie, nie ma co wybrzydzać.
Jaki jest "Monopol na zbawienie"?
Trudno mi wydać jednoznaczny werdykt. Z jednej strony Hołownia powiela pomysły, a czasem wręcz całe przykłady-anegdoty ze swoich poprzednich książek, zwłaszcza z "Kościoła dla średniozaawansowanych". "Monopol" nie wnosi do twórczości tegoż autora zbyt wiele, jest po prostu kolejną niezłą książką o tematyce około-religijnej.
Z drugiej strony - takich książek w Polsce jest tak mało, że należy się cieszyć z każdego akapitu. Dyskusje religijne w naszym kraju zazwyczaj są polane sosem agresywno-moralizatorskim; na tym tle książki Hołowni wyglądają niczym ostoja spokoju, humoru i wyrozumiałości.
Czytając "Monopol" kilkakrotnie zadałem sobie pytanie, czy ta książka nie byłaby lepsza, gdyby odjąć jej 1/3 zawartości. Może wtedy byłaby bardziej spójna, mniej powtarzalna?