czwartek, 25 listopada 2010

"Lady" Caro Emerald - Bad Romance (Live Ska Lady Gaga Cover)

Szczerze pisząc nawet nie znam 'wersji oryginalnej"... po co.


sobota, 13 listopada 2010

"Lodołamacz" - historia przerażająca faktem

Wiktor Suworow "Lodołamacz"

To czwarta z kolei książka Suworowa, po którą, ku zaskoczeniu niektórych, sięgnęłam. Tym razem pokusiłam się o czytanie w oryginale - "Liedokoł" przyszedł w paczce, na którą ostatnio tak czekałam.
Okazało się, że było warto. Choć muszę przyznać, iż temat II wojny światowej nigdy nie był mi bliski. Średniowiecze - to rozumiem! A historia XX wieku należała zawsze do tematów, o których mało wiemy, bo nie więcej nie chcemy.
Suworow potrafi jednak pisać z takim zaangażowaniem, że chcąc nie chcąc, czytelnik już po kilku stronach jest po uszy wciągnięty w intrygę.
Główna teza, którą udowadnia były radziecki szpieg, brzmi: to Rosja, a nie Niemcy, rozpoczęła II wojnę światową, a jej udział w walkach nie był, jak to się przez lata przyjęło mówić, jedynie reakcją obronną. Rosja, a dokładniej Stalin, tak mieszał (jeszcze w czasie przedwojnia) w polityce zagranicznej, aby to Hitler zaczął wojnę i się w niej wykrwawił.
Autor nie wybiela postaci i posunięć strony niemieckiej, domaga sie tylko, aby, tak jak zbrodnie nazistowskie były po wojnie nazwane po imieniu, zbrodnie radzieckie zostały sprawiedliwie ocenione.
Największe wrażenie wywarła na mnie nawet nie ilość przytoczonych źródeł, ale to jak na podstawie wyłącznie jawnych dokumentów Suworow doszedł do prawdy, która przez lata była skutecznie zasłaniana. Składając ziarnko do ziarnka autor "Lodołamacza" doszukał się prawdy, która jego samego przeraziła swym okrucieństwem.
Logika i jasność wywodu Suworowa do dziś mogą służyć za przykład.
Ważne jest też to, że autor, sam będąc Rosjaninem, nie jest antyrosyjski. Były szpieg, zaocznie skazany na śmierć, nie kala swej ojczyzny. Autor stara się po prostu być jak najbliżej faktów. Z perspektywy czasu (pierwszy raz książka ukazała się w 1989 r. w Niemczech, w 1992 r. w Rosji) oraz miejsca (żyjąc na emigracji w Wielkiej Brytanii) stara się o maksymalny obiektywizm.
Dziś książka nie pachnie skandalem, jednak i tak warto po nią sięgnąć, choćby po to, aby zrozumieć jak potężną armię może sformułować - kosztem tysięcy istnień współziomków - chory umysł wodza. Aby dojrzeć, jak wielka siła drzemie w polach naftowych i głodnym narodzie.

Wtórność w sosie własnym

Marek Krajewski "Erynie"

O tym, że twórczość Marka Krajewskiego mnie nie zachwyca już pisałem.
Uważam, że jest to autor przereklamowany, intrygi kryminalne są niezbyt oryginalne zaś postacie narysowane zbyt grubą kreską.
Najnowsza powieść Krajewskiego - "Erynie" - wszystkie te grzechy powiela. Można nawet dorzucić jeszcze jeden zarzut - wtórność.
Co prawda tym razem akcja nie rozgrywa się we Wrocławiu a Lwowie, zaś główny bohater nie nazywa się Mock tylko Popławski, ale to tylko zasłona mająca przykryć autoplagiat. Klimat miasta, zamiłowani w rozpuście policjanci, poczucie upadku, potworna zbrodnia... to już było.
I, znając rzemieślniczą sprawność Krajewskiego - jeszcze nie raz będzie.

P.S. Tym razem reprodukcji okładki nie będzie. Ohydztwo, które zaprezentował nam wydawca według mnie nie powinno być pokazywane publicznie.