sobota, 22 stycznia 2011

Mroczny świat maskotek

Anja Snellman "Dziewczynki ze Świata Maskotek" 

Wortal literacki Granice.pl poprosił mnie o recenzję książki Anji Snellman "Dziewczynki ze Świata Maskotek". Przyznam, że początkowo podchodziłem do lektury nieco sceptycznie - spodziewałem się "kobiecej" literatury, nieco egzaltowanej, przeideologizowanej i moralizatorskiej.
Moje nastawienie zmieniło się już po kilkunastu zdaniach. Proza Snellman jest sugestywna, wciągająca, po skandynawsku mocna,dosadna, miejscami wręcz naturalistyczna.
Książka ta to historia zaginięcia niespełna piętnastoletniej Jasmin, zwykłej fińskiej nastolatki, ze zwykłymi marzeniami, kompleksami i typowym, nieco infantylnym buntem.
Co spowodowało, że  ta normalna dziewczyna została zwerbowana do nielegalnego seksklubu dla wyrafinowanych klientów? Dlaczego bez cienia oporu  pokonuje kolejne stopnie, coraz bardziej się upadlając? Jak to możliwe, że jej matka, ambitna i inteligentna lekarka, niczego nie zauważyła? Dlaczego nikt nie zareagował?
W książce Snellman nikt nie jest bez winy, ale też nikt nie jest głównym winowajcą. Los, który spotkał Jasmin, tak naprawdę mógł spotkać każdą inną dziewczynkę z tego miasteczka; mógł też zostać im wszystkim oszczędzony.
"Dziewczynki ze Świata Maskotek" to książka krzycząca - próbuje nas ostrzec, uświadomić, jak łatwo jest zniszczyć siebie i innych. I że ziemskie piekło może znajdować się w sympatycznym sklepiku za rogiem.

Książka ukaże się 26 stycznia.
Strona internetowa poświęcona książce: http://dziennikjasmin.pl/ 
Zapraszam do zapoznania się z fragmentem książki.
Dziewczynki Ze Swiata Maskotek Fragment

czwartek, 13 stycznia 2011

Cyfrowa pustka

Kwadratowy kawałek plastiku leży na biurku. Grzebię w pamięci... tak, nazywa się to-to dyskietka, pojemność... hm, chyba gdzieś z półtora megabajta, a może tylko jeden?
Nie pamiętam.
Obracam ów plastik w ręku. Ciekawe, jakie dane są na nim zapisane.
Opowiadanie, zdjęcia, może jakaś muzyka?
Nie poznam odpowiedzi. Żaden z komputerów posiadanych przeze mnie i przez znajomych nie posiada już stacji dyskietek. Zresztą, nawet wówczas nie byłoby pewności, że dane zapisane przed laty byłyby wciąż czytelne.
Podobnie rzecz ma się z innymi nośnikami.
Coraz więcej danych zapisujemy w formie cyfrowej. Na dyskach twardych, płytach cd/dvd, pendrive'ach, w internetowej chmurze.
Jest to szybkie, coraz tańsze i wygodne. Mamy łatwy dostęp do naszych danych, tagujemy poszczególne pliki, dzielimy się nimi z innymi. Teraz jest wszystko w porządku.
Ale - czy za 10, 20, 50 lat te informacje będą jeszcze do odczytania? Czy pewnego dnia nie okaże się, że jesteśmy społeczeństwem bez zbiorowej pamięci, że wszystkie nasze informacje są zapisane w super formatach na wspaniałych nośnikach... których nie potrafimy odczytać.
Paradoksalnie, największą trwałość i gwarancję przetrwania na lata daje nam stary, archaiczny papier.
Tradycyjna książka, wywołane zdjęcie - do ich "odczytania" nie potrzebujemy żadnych urządzeń, systemów operacyjnych. Wszelkiej maści ebooki, mp3-ki, jpg-i wciąż są zagrożone cyfrową śmiercią - albo nośnik na którym są zapisane wyjdzie z użycia, albo nowe systemy nie będą już sobie radziły z odczytem starych formatów.
Stare, analogowe technologie jeszcze nam się przydadzą.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Autokreacja w stylu sado-maso

Janusz Głowacki "Good Night Dżerzi"
Wiele sobie obiecywałem po tej książce. Niestety, zawiodłem się.
W "Good Night Dżerzi" mało jest, tak niegdyś charakterystycznych dla Głowackiego, sarkazmu i (auto)ironii, zaś  zdecydowanie zbyt wiele naturalistycznego seksu, wulgarności i zbytniej dosadności.
"Good Night Dżerzi" mógłby być fascynującą książką o autokreacji, grach pozorów, tkwiących w nas demonach i przenikaniu się iluzji z rzeczywistością. Szkoda straconej szansy.

czwartek, 6 stycznia 2011

Aria - moje biesy

Nakładem wydawnictwa Radwan ukazała się monografia kultowej rosyjskiej grupy "Aria", autorstwa Kseni Przybyś. Poniżej krótki wywiad z autorką. P: Skąd zainteresowanie Arią? O: To długa historia. Od zawsze interesowałam się ciężką muzyką, muzyką mocno gitarową. Arię usłyszałam w lokalnej stacji radiowej na początku lat 90. To był jeszcze czas nagrywania na kasetę, więc szybko pobiegłam do radioodtawrzacza i nagrałam sobie ten utwór. Niestety nikt nie był w stanie mi powiedzieć o czym ten człowiek śpiewa, a muzyka po prostu mnie porwała. Kilkanaście lat później, kiedy byłam już studentką filologii rosyjskiej i pojechałam do Kaliningradu na chybił-trafił kupiłam cd Arii. To była taka składanka Grand Collection. Przesłuchałam ją prawie do końca i już wiedziałam, że to ten zespół. Żałowałam tylko, iż nie ma tam tego utworu, który skłonił mnie do poszukiwań. Żal okazał się jednak przedwczesny - ostatnim utworem na płycie była "Noc krótsza niż dzień" - moja pierwsza "miłość". P: W Rosji są zespołem wręcz kultowym. A jak w Polsce? O: W Polsce Aria ma grono wiernych fanów, którzy skupiają się m.in. wokół oficjalnego polskiego fanklubu Chimera. Jednak mimo wszystko jest to niewielka publiczność. Rozmawiając z ludźmi, którzy słuchają podobnej stylistycznie muzyki z Zachodu, właściwie tylko kilka razy zetknęłam się z reakcją "a tak, coś słyszałem, to takie ichnie Iron Maiden?". P: Jak przebiegała Twoja praca nad książką? Zauważyłem, że w książce podajesz wiele szczegółów i anegdot z dziejów grupy - skąd czerpałaś te wszystkie informacje?
O: Praca była dość wymagająca. Zwłaszcza, że czerpałam wyłącznie z rosyjskojęzycznych źródeł. "Dokopanie się" do artykułów i innych publikacji to jedno. Potem zaczął się żmudny proces odsiewania ziaren od plew. Wychodzę z założenia, że muzyka jest najważniejsza. Plotkarskie informacje dotyczące życia prywatnego muzyków są dla mnie mało istotne. Dopóki to, co prywatnie dzieje się w życiu muzyków nie wpływa na ich twórczość, to mnie nie interesuje. P: Jak długo powstawała książka? O: Prawie rok. Pomysł urodził się na początku grudnia 2009, a w październiku 2010 zaczęłam szukać wydawcy. P: Skład Arii ulegał sporym modyfikacjom. Wśród fanów wciąż trwa wojna pomiędzy zwolennikami Kipiełowa i Bierkuta. Jak jest w Twoim przypadku? Czy jakiś skład preferujesz bardziej, jakiś mniej? O: Oczywiście trudno uniknąć takich sympatii. Nie umiem podać tego najlepszego według mnie składu. Czy to tzw. złoty skład z Kipiełowem, Mawrinem i Udałowem, czy dzisiejszy - każdy z nich ma swoje mocne strony i... nie ma słabych (śmiech). P: Ok, a który utwór jest Twoim numerem jeden? O: Jestem w nich prawie po równo zakochana, jednak "Biesy" to chyba ten numer jeden, który zawsze mnie rzuca na kolana. P: Przetłumaczyłaś też wszystkie teksty grupy. Niektóre z nich są... hm, mocno zawiłe. To chyba nie było proste zadanie? O: Tak, tłumaczenie było z jednej strony ogromną przyjemnością, z drugiej strony bywały takie teksty, gdzie nie mogłam znaleźć miejsca zaczepienia. Takiej frazy od której, gdy ją przetłumaczę to już wszystko idzie dobrze. P: Który z tekstów stawiał Ci największy 'opór'? O: Pamiętam, że najdłużej chyba walczyłam z "Martwą zoną". To jest tekst, który przechodził wiele przeróbek i w końcu stał się tak enigmatyczny, że chyba sama Puszkina nie pamięta co miała na myśli (śmiech). P: A jak sprawa uzyskania zgód autorów tekstów na przekład i publikację? O: Tu przeżyłam chyba największe zaskoczenie. Żaden z autorów nie tylko nie robił przeszkód, a wręcz przeciwnie! Wszyscy z nich odnieśli się bardzo entuzjastycznie do mojego pomysłu przetłumaczenia i publikacji tekstów! Nie dość tego, na maile z odpowiedzią czekałam najdłużej 48 godzin, a przecież to są naprawdę zapracowani ludzie. Z Margaritą Puszkiną udało mi się nawet złapać bardziej osobisty kontakt i teraz myślimy wspólnie nad kolejną publikacją. Również dzięki niespotykanej uprzejmości uzyskałam zupełnie gratisowo zdjęcie na okładkę od Nadira Chanysheva. Nadir jest laureatem Word Press Photo i fotografem największych rosyjskich zespołów. Jak sam mówi, to on pierwszy wie kiedy wyjdzie nowa płyta Arii, bo dostaje wtedy zamówienie na zdjęcia do książeczki. P: "Aria - moje biesy" to Twój debiut. Dzisiaj chyba nie jest łatwo wydać swoją pierwszą książkę, do tego o rosyjskiej i muzycznej tematyce? O: Tu też przeżyłam miłe zaskoczenie. Pisałam do kilku wydawnictw i każde z nich nie tylko odpowiedziało, ale też właściwie wszyscy byli zainteresowani. Niestety trafiłam na zły czas końca roku, gdy wszyscy byli "zawaleni" robotą. W końcu wydawnictwo RADWAN z Tolkmicka odpowiedziało, że z chęcią wydadzą i to jeszcze w tym roku! Mi o tyle zależało na tym, żeby to był 2010, bo dla Arii jest to jubileuszowy rok, w którym świętowali dwudziestopięciolecie istnienia. Współpraca szła zadziwiająco bezproblemowo i wręcz błyskawicznie, więc niestety nie będę miała w zanadrzu historii o tym, jak to walczyłam z korektorem czy redaktorem (śmiech). P: Podobno planujesz uruchomienie bloga poświęconego rosyjskiej muzyce rockowej. Kiedy start? O: (śmiech) Widzę, że nic się nie ukryje. Tak, to prawda, ze chciałabym z czymś takim wystartować, jednak na razie skupiam się na pisaniu nowej książki i projekcie, który obmyślam z Margaritą Puszkiną. Założenie bloga nie jest trudne, jednak sama wiem, jak nie lubię, gdy po kilku wpisach taki blog milknie na całe tygodnie. Mierzę siły na zamiary. Na razie piszę i póki nie będę miała choćby szkicu całości myśl o blogu muszę zawiesić na kołku. P: Dziękuję bardzo za rozmowę - i życzę powodzenia! O: Dziękuję.

Informacja o książce na stronie wydawnictwa: Edit 2011-03-21: Poniżej zamieszczam kilka ciekawych linków dotyczących książki "Aria - Moje Biesy":

  • wywiad z Ksenią Przybyś został "przedrukowany" na stronie muzykarosyjska.pl. Ponadto na tej stronie znajduje się kilka tekstów Autorki dotyczących rosyjskiej muzyki rockowej - i, z tego co wiem, będzie ich więcej.

  • polecam także forum polskiego fanklubu Arii - książka Kseni Przybyś spotkała się tam z bardzo ciepłym przyjęciem

  • Autorka udzieliła także wywiadu rosyjskiemu portalowi Aria-Family