środa, 22 sierpnia 2012

Roztocza kontra postęp

"jestem jakimś zboczonym konserwatystą wierzącym wciąż w papier, ale ja uwielbiam wręcz wąchać książki. Książka bezwonna, bez okładek, bez papieru, książka czytana na cienkim monitorze, książka niestarzejąca się, której strony nie żółkną, książka właściwie niezniszczalna - to wizja, która jednakowoż nieco mnie przeraża, to jest dla mnie jakiś - zdobędę się na brawurę - projekt totalitarny. (...) Projekt, którego efektem będzie koniec księgarń, gdzie można mitrężyć czas, gubić się pomiędzy półkami, wyciągać z nich woluminy, kartkować (wąchać też, a jakże), prowadzić brutalną wewnętrzną wojnę z samym sobą, czy kupić, czy nie kupić, a jeśli kupić, to teraz czy następnym razem, zatem zapominając o upływającym czasie - bo księgarnia to miejsce poza czasem - obmacywać książki i wybierać upragnioną, jeśli to wszystko miałoby zginąć razem ze zwycięstwem e-booków, to niechaj i ja też zginę." Krzysztof Varga, źródło

A ja u siebie obserwuję odejście od papieru - w coraz większym stopniu zmierzam w stronę e-booków. Papieru nie porzuciłem całkowicie... ale skromnie oceniając czytam 5 x więcej "e-" niż książek tradycyjnych.
W swoim komentarzu na blogu Świat Czytników napisałem:
Na 6 ebooków przypada u mnie 1 książka papierowa.
Zawsze czytałem sporo (>50 pozycji rocznie), od kiedy mam Kindle czytam jeszcze więcej; nie tylko książki, także co obszerniejsze teksty z netu, jakieś raporty, opracowania itp.
W e-księgarniach korzystam głównie z ofert typu „promocja dnia” „-x%” itp. – sądzę, że ok. 3/4 kupionych tam pozycji było przecenionych.
Na pewno wielu z zakupionych przeze mnie książek nie kupiłbym w wersji papierowej w normalnej cenie – dotyczy to zwłaszcza książek anglojęzycznych z Amazon.
Ponadto na Kindle czytam sporo prasy – tylko „Polityka” została zastąpiona przez e-wydanie, cała reszta to tytuły, których przedtem nie czytałem, albo po które sięgałem sporadycznie.
Podsumowując: czytam więcej, ale też więcej wydaję.
Mimo wszystko nie żałuję – e-czytelnictwo naprawdę wciąga. Poza tym – jest naprawdę sporo dobrej i _darmowej_ treści.
Odejście od wydań papierowych oceniam jako proces nieuchronny - nie zachwyca mnie to, ale też nie mam zamiaru rozpaczać.
Cena postępu. 

p.s. powyższy tekst ukazał się również na moim blogu notesinsidera.blogspot.com