wtorek, 8 stycznia 2013

Zwój kontra kodeks, książka kontra e-book

Zarówno w I, jak i jeszcze w II wieku n.e., normalną formą eleganckiej książki był nadal zwój, a pierwsze wzmianki o kodeksie w tej funkcji spotykamy u Marcjalisa. Nie ulega jednak wątpliwości, że w czasach poety kodeks uchodził jeszcze za coś pośledniejszego, chociaż ze względu na większą pojemność przy mniejszych rozmiarach można go było zachwalać np. jako książkę podróżną.
A. Świderkówna, M.Nowicka
"Książka się rozwija"

Coś Wam to przypomina? Zamieńcie zwój na "tradycyjną książkę", a "kodeks" na "czytnik e-booków".
Nic się nie zmieniło. Wciąż się spieramy który wersja książki jest lepsza, szlachetniejsza, ładniej pachnie... Przecież to nieistotne, liczy się treść, a nie opakowanie. 
Nie ważne pod jaką postacią książki czytasz - ważne, że w ogóle sięgasz po słowo pisana.

3 komentarze:

Wioleta Sadowska pisze...

Zdecydowanie wolę papierowe książki. I chyba nigdy nie zmienię zdania.

Unknown pisze...

"liczy się treść, a nie opakowanie"
O przepraszam, ale nie zgadzam się! Dla mnie ważna jest oprawa, dotyk papieru, zapach druku :) Ale zgadzam się, że nie można dyskryminować e-booków, bo jeśli ktoś je lubi i wygodnie mu się je czyta, to co za problem :) To tak samo jakby kłócić się czy muzyki słuchać w głośników czy przez słuchawki... Kwestia gustu, a koniec końców przecież i tak CZYTAMY ;)

insider pisze...

"Kwestia gustu, a koniec końców przecież i tak CZYTAMY ;)"
- no i o to właśnie chodzi