czwartek, 19 marca 2009

XI. Nie czytaj

Violet właśnie czyta kolejną książkę (która to już w tym roku? 20?), ja bezskutecznie próbuję dotrzymywać jej kroku.
Wieczorami czytamy wpisy na zaprzyjaźnionych blogach, czasem nawet coś skomentujemy (ze skrytą nadzieją na odzew), wymieniamy się doświadczeniami na temat (nie)przeczytanych książek, śledzimy nowości i czekamy na książki swych ulubionych autorów.
Nasz świat kręci się wokół zadrukowanego papieru bądź jego uwspółcześnionych e- oraz audio-wersji.
I żyjemy sobie w złudnym poczuciu, że świat jest jedną, wielką biblioteką, której odkrywanie pochłania liczne grono przedstawicieli ludzkości.
Nic bardziej błędnego.
Świat rozbudowanych domowych księgozbiorów nieuchronnie się kończy. Ludzie nie czytają, nie interesują się wydawniczymi nowościami; jeśli już jakaś książka trafi do ich rąk, to najczęściej jest to książka kucharska, słownik, przewodnik turystyczny albo zbiór dowcipów o Rusku i Niemcu...
Z roku na rok spada liczba osób, dla których książka jest ważnym elementem życia.
Książki przegrywają walkę z telewizją, netem, grami - a przecież, w świecie idealnym, te rozrywki mogłyby się tak wspaniale uzupełniać.
Cóż, Panie i Panowie, pora powiedzieć to sobie jasno - jesteśmy dinozaurami, gatunkiem skazanym na wymarcie albo popadnięcie w śmieszność.

5 komentarzy:

Monika Badowska pisze...

Ale powiedz - badał Was ktoś - czytających - kiedyś w takich badaniach? Jak się robi takie sondaże stwierdzające autorytatywnie, że nie czytamy?

Violet pisze...

Otóż to! Też mnie zawsze zastanawia skąd biorą się te liczby, mnie nikt nigdy nie pytał, a mam nadzieję, że trochę zawyżyłabym wyniki, tak jak każdy z Was:)

insider pisze...

Nauczycielko & Violet - chciałbym wierzyć, że te badania to jeden wielki falsyfikat i tak naprawdę całe pokolenia siedzą w domach i przy świeczce czytają "opowieści arturiańskie" ale ... cóż, codziennie przekonuję się, że znaczny odsetek ludzi w mym otoczeniu po prostu wcale nie czyta.
"Szkoda czasu" , "książki są za drogie" ... każda wymówka jest dobra, prawda?

Monika Badowska pisze...

Wczoraj na DKK pani bibliotekarka powiedziała, że w skali województwa okazuje się, iż w małych miastach czytelnictwo spada (bo np. młodzi ludzie opuszczają domy i jadą za szkołą), a w dużych wzrasta (np. przez tych młodych, którzy opuścili małe miasta). To oczywiście tylko teorie, ale może coś w tym jest?

Anonimowy pisze...

Nauczycielko: prawdopodobieństwo wzięcia udziału w takich badaniach jest dość małe, jeśli próba to tysiąc osób na 35 mln Polaków.