niedziela, 19 lipca 2009

Książka utrapienia


Jerzy Pilch "Miasto utrapienia"

Jerzy Pilch jest znany z tego, że pięknie i gładko potrafi pisać... o niczym. Gdy czytałem "Bezpowrotnie utraconą leworęczność" albo "Pod Mocnym Aniołem" zachwycałem się stylem, ironią i kunsztem autora - ale po zakończonej lekturze nie umiałem w kilku prostych słowach powiedzieć "o czym była ta książka".

Mimo to, aż do momentu, gdy do mych rąk trafiło "Miasto utrapienia", do twórczości Pilcha sięgałem chętnie.

Niby wszystko jest zgodnie z Pilchowym schematem - gładkie zdania, sarkazm, alkoholowo-erotyczne nawiązania i cała plejada oryginałów z małego górskiego miasteczka; ale gdzieś po drodze została zgubiona ta niepowtarzalna aura, gdzieś zniknął oryginalny literacki sznyt - zamiast nich pojawiły się kiepskie historie, jeszcze gorsze erotyczne wstawki polane zbyt dosłownym sosem, a to wszystko okraszone zupełnie porwaną, niekonsekwentną akcją pełną zbędnych akapitów.

Szkoda, bo Jerzy Pilch zasługuje na to, by pisać lepsze powieści. Cóż, każdy autor ma prawo do gorszego dzieła.


2 komentarze:

belcantto pisze...

Nie przepadam za stylem Pilcha. Cóż, może powinnam dać mu jeszcze szansę?

insider pisze...

Pilch należy do tych autorów, którzy albo od razu odrzucają albo zachwycają. IMHO, mimo słabszych książek (vide "Miasto utrapienia") to pisarz którego należy znać