niedziela, 15 kwietnia 2012

Wiosenna selekcja w księgozbiorze

Tempora mutantur et nos in illis - ta odwieczna prawda dotknęła także mnie, a przez to i mój księgozbiór. Z czasem książki, które kiedyś wydawały mi się ważne - dziś straciły nieco ze swego splendoru i ustąpiły miejsca innym tytułom.

Kiedyś ideałem domowej biblioteki były dla mnie regały zapełniające pokój i uginające się od książek półki. A dziś? Dziś stwierdzam, że nie muszę mieć dużo książek, tylko te, które zabrałabym na bezludną wyspę. Przy okazji wiosennych porządków zaczęłam więc robić selekcję swojego księgozbioru. Po kilku tygodniach na półkach zaczęło robić się miejscami pustawo... Nie mam już problemu z miejscem na nowe książki! A te, których się pozbyłam? Cóż, nie żałuję. Były kiedyś dla mnie ważne - a teraz jestem pewna, iż do nich nie wrócę. Obecnie, mam nadzieję, że moje książki cieszą nowych właścicieli.

Moja biblioteczka z czasem zmienia się w ksiegozbiór bardzo wąskich specjalizacji. Choć oczywiście są książki, które z sentymentu zostawiam. Jednak nie chcę, żeby ten sentyment mnie wiązał - pozbywam się (co może niezbyt dobrze o mnie świadczy) także książek, którymi zostałam obdarowana, a z którymi nijak nie mogę się zaprzyjaźnić. Po co mają stać na półce? Po to, żeby mi przypominały o darczyńcy? Nie trzeba - nie zapomnę człowieka. A mnie tylko drażni, że na regale stoi rządek lektur niechcianych i nieczytanych. Co mi zostało w takim wypadku - wymienić je lub sprzedać, a za uzyskane pieniadze kupić nowe książki, które korespondują z moimi nowymi pasjami. Bo życie jest po to, aby zmieniać je na lepsze, a nie męczyć się z nie potrzebnymi przedmiotami! Akcji "wietrzenie szaf" nie uważam jeszcze za zamknietą, ale coraz więcej powietrza jest w moim domu. Dzięki temu mam czym oddychać!

8 komentarzy:

Ania Markowska pisze...

Chyba nie umiałabym się na to zdobyć, przynajmniej nie w najbliższym czasie. Nie mam aż tak wielu książek, spokojnie mieszczą się jeszcze na półkach, pewnie dlatego, że kupuję na ogół te, które już czytałam i mi się spodobały, albo takie, co do których mam pewność, że ich wartość jest ponadczasowa, np. biografia Miłosza czy dziennik Tyrmanda.
Ale nawet z tymi nielubianymi nie potrafiłabym się rozstać.

insider pisze...

Mam naturę zbieracza, której w sobie nie toleruję i którą zwalczam. Więc raz na jakiś czas robię Wielką Selekcję i pozbywam się książek z których "wyrosłem". Wychodzę z założenia, że jeśli do jakiejś ksiązki nie wracam to lepiej oddać/odsprzedać ją komuś niż magazynować.
Dzięki temu liczba książek u mnie jest mniej więcej stała.

Violet pisze...

@Elenoir: A ja kupuję przeważnie jednak książki, które chcę przeczytać, a o ich wartości przekonuję się później. Jednak z czasem, nawet te dobre, przesuwają się w mojej hierarchii i na wierzch wypływają coraz to nowe tytuły. A wietrzenie księgozbioru mimo wszystko - polecam. Jest to bardzo ciekawe doswiadczenie. U mnie wywołuje uczucie lekkości i niezależności od materii. Chociaż na jakiś czas...do następnych zakupów...

@insider: Natura zbieracza nie jest zła. Ja też kolkolekcjonuję różne rzeczy (nie tylko książki), choć z czasem stwierdzam, ze najlepiej zbierać wspomnienia, marzenia i sny:)

Wioleta Sadowska pisze...

Taka akcja to na pewno nie dla mnie. Zbieram swoją kolekcję od ładnych paru lat i nie potrafiłabym pozbyć się żadnej pozycji.

Violet pisze...

@awiola: ja też swój księgozbiór zbierałam długo, jednak przychodzi taki czas w życiu, że trzeba w nim coś pozmieniać - przynajmniej u mnie - bo inaczej zapędzam się w coś, co kiedyś mi dawało mi radość, a dziś stało się wyłącznie przyzwyczajeniem.

Beata N. pisze...

Ciekawe podejście. Na pewno bardziej praktyczne, niż moje;) Ja raczej nie zdecydowałabym się na takie gruntowne porządki w księgozbiorze. Może dlatego, że dużo swoich książek lubię i po prostu nie chcę się ich pozbywać? W każdym razie ciężko mi się z nimi rozstawać;) To chyba typowa przypadłość bibliotekarzy;)

Violet pisze...

@Azumi: Możesz mieć rację z ta "przypadłością bibliotekarzy" - moja mama bibliotekarka ze zgrozą patrzy na moje podejście do książek. Choć z drugiej strony mówi, ze mi po cichu zazdrości, bo jej to przywiązanie czasami przeszkadza.

Marigolden pisze...

Violet, zazdroszczę stanowczości. Mnie pozbywanie się książek przychodzi z wielkim trudem, nie umiałabym tego zrobić hurtowo.