poniedziałek, 28 października 2013

Jesienny kryminał dla dzieci


Na myśl o pozytywnej, ale zarazem stricte jesiennej lekturze, naprowadził mnie znaleziony ostatnio w sieci obrazek. Składał się on z dwóch zdjęć. Na pierwszym była złota piękna jesień, na drugim - szaruga jesienna z błotem i typową dla tej pory chlupą na drogach. Pod pierwszym obrazkiem widniał podpis: "U wszystkich moich znajomych jesień wygląda tak", pod drugim - "A u mnie za oknem jest inaczej".

U mnie za oknem też głównie wieje o pada, ale żeby nie popaść w jesienny pesymizm zaczęłam szukać odpowiedniej książki. Choć ostatnio znów korzystam z dobrodziejstw biblioteki i to z dostawą do domu (to taka dodatkowa opcja w funkcji "kochany człowiek" ;D), tym razem poszukiwania zamknęły się na obszarze domowego księgozbioru. 


Trafiłam na rząd malutkich książeczek, a wśród nich na "Dolinę Muminków w listopadzie". I choć przedstawiona tam jesień nie jest wbrew pozorom idylliczna, to pozostawia po sobie wrażenia jak najbardziej dodatnie.

Jak każdy tytuł z serii o małych trollach autorstwa Tove Jansson, tak i ten nazwałabym kryminałem dla dzieci. Trzymająca w napięciu akcja, stopniowe dawkowanie grozy sprawiają, że nawet dorosłym trudno oderwać się od opowiadania już od pierwszych zdań. 
Niepokojące są nie tylko sytuacje (Homek Toft z każdym kolejnym snem coraz trudniej dociera do Doliny, bo zasłania mu ją tajemnicza mgła; Filifionka walcząca o życie na dachu swojego domku...), ale i opisy przyrody, która nie jest przyjazna. Małe robaki, pająki, chłód i wilgoć nie kojarzą się nam z bezpieczeństwem, przytulnością, a jednak na hasło "muminki" większość z nas reaguje pozytywnie.


Jak to jest z tym fenomenem szwedzkojęzycznych fińskich trolli? 

Dochodzę z czasem do wniosku, że ten, kto się nimi w dzieciństwie nie zraził, temu trudno się do nich później przekonać. Może to kwestia pewnej wrażliwości, którą mają tylko dzieci oraz nieliczni dorośli? Wracając po książki, które czytano nam w dzieciństwie na moment przenosimy się do tego bezpiecznego i beztroskiego świata (który wówczas takim nam się jednak nie wydawał). Jesienią warto więc wrócić do lektur z dzieciństwa - tam nigdy nie pada, wiatr tak ogłuszająco nie hula, a my zawinięci w ciepły koc pijemy sok z prawdziwych malin :)

Brak komentarzy: