Nie wiem czy ktoś z Czytelników jeszcze nas pamięta - tu insider i Violet. Para blogerów, która wspólnymi siłami prowadziła ten blog przez 5 lat, potem zawiesiła pisanie na lat 6 i znów jak diabeł z pudełka niespodziewanie się pojawia.
Nie było szczególnego powodu naszej przerwy i też nic nie zwiastowało naszego powrotu. Ot tak zwyczajnie znów nabraliśmy ochoty na pisanie. Nie wiemy na jak długo - pewnie znów na tyle, na ile będziemy z tego czerpać przyjemność :)
Z czym powrócić po tak długiej przerwie? Trudny wybór, bo przez ten czas oboje przeczytaliśmy masę książek, odwiedziliśmy kilkanaście (jeśli nie kilkadziesiąt) targów książek i trafiliśmy do książkowego raju/piekła w Londynie.
No to zacznijmy od londyńskich księgarń.
Do stolicy Anglii trafiliśmy na majówkę w 2018 r. Plan zwiedzania mieliśmy mocno nabity, bo chcieliśmy w ciągu 6 dni obejrzeć "wszystko". Wśród miejsc, które mieliśmy na liście do zobaczenia były dwie księgarnie - Foyles i Waterstones. W obu spędziliśmy dużo czasu błądząc między kolejnymi regałami, piętrami, działami. Tak pewnie wygląda niebo dla bibliofila....
Książki na każdy prawie temat, tłumaczone z kilkudziesięciu języków świata i na tłumaczone na kilkaset. Nie przesadzam. Spójrzcie na wydanie "Piotrusia Królika"! Tak, to jest tłumaczenie na egipskie hieroglify (sic!).
![]() |
"Peter Rabbit" zapisany hieroglifami |
Podręcznik survivalu w prawdziwej menażce :D |
W końcu przywieźliśmy 5kg książek. Staram się nie myśleć o tych, które tam z bólem serca i westchnieniem ulgi portfela, zostawiłam. A o tym co m.in. przywiozłam napiszę następnym razem i obiecuję, iż będzie to jeszcze w tym roku ;)
Tymczasem Drodzy Czytelnicy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz