piątek, 8 października 2010

W oczekiwaniu...


Od wczoraj, dzięki pomocy pewnego Irlandczyka polskiego pochodzenia, trwam w oczekiwaniu...na książki. Ich porcja, jak napisał dziś do mnie sklep internetowy, w którym zaopatrzyłam się w trzy fantastyczne pozycje, może przyjść nawet pod koniec listopada. Nie szkodzi, poczekam:) Zwłaszcza, że jedna z nich ma być dla mnie prezentem choinkowym, który chyba od razu po przyjściu paczki zapakuję w kolorowy papier z bałwankami i reniferami, żeby nie kusiło:)

A tak swoją drogą, to nie pamiętam kiedy ostatnio byłam w takiej zwykłej księgarni...prawie wszystko kupuję przez net, więc lektury też. Jak się żyje według zegarka, to tak się ma. Jednak nie narzekam, pakowanie rzeczy do wirtualnego koszyka też ma przecież swoje plusy, choć oczywiście brak tu atmosfery i klasycznego snucia się między regałami.

Czekam...i tak sobie myślę, jak samej sobie zazdroszczę - już niedługo będę bogatsza o genialny słownik i dwie książki do poczytania...ale mam fajnie...chyba sprawdzę skrzynkę mailową, może zmienił się status zamówienia...nie przed chwilą patrzyłam...czekam...i tak półtora miesiąca...szybko zleci...w końcu mam jeszcze co czytać...idę poczytać...a potem sprawdzę skrzynkę...

2 komentarze:

insider pisze...

Super zdjęcie! Yandex?
Nie martw się - książki niedługo będą, święty M. mi mówił :D

Violet pisze...

A to Ty masz aż takie chody?Pozazdrościć:)