sobota, 10 grudnia 2011

Krótkie spotkania z Kindle - cz. I

Do tej pory nie byłem zbyt wielkim zwolennikiem e-booków (czemu dałem już wyraz
na blogu). Mimo to czytałem książki elektroniczne regularnie - często po prostu
nie było alternatywy (np. dany tytuł był dostępny tylko w tej formie) albo
wersja e-bookowa była łatwiejsza do zdobycia (książki anglojęzyczne, techniczne
itp).
Dotychczasowe spotkania z e-bookami były mało komfortowe; czytanie z ekranu
komputera męczyło wzrok, "przywiązywało" do jednej pozycji, często samo
poruszanie się po pliku nie było zbyt wygodne.
Dlatego też raz na jakiś czas nachodziła mnie chęć na przetestowanie czytnika
e-booków. Przeszukiwałem blogi w poszukiwaniu opinii (polecam zwłaszcza Świat  
Czytników), przeglądałem fora. Jednakże cena, wynosząca równowartość
kilkudziesięciu papierowych woluminów, odstraszała.
Niedawno jednak w moje ręce wpadł czytnik Kindle DX - i oczywiście od razu
zabrałem się do testów.
Oto krótka lista wrażeń.


1. Garść informacji technicznych
Odwiecznym problemem osób zastanawiających się nad kupnem Kindle jest wybór  
wersji - 6" czy może lepiej 10?
Kindle DX, który testowałem posiada ekran o przekątnej 10 cali. Przyznam, że
pierwsze wrażenie po wyciągnięciu urządzenia z pudełka to "o rany, ale duży". W
mojej opinii Kindle DX niezbyt nadaje się do używania jako sprzęt mobilny -  
jest co prawda dosyć lekki, ale duży ekran jest nieporęczny. Sądzę, że  
wersje 6 calowe lepiej się sprawdzą podczas czytania w podróży, w środkach
komunikacji itp.
Z drugiej strony - doceniłem zalety dużego ekranu podczas czytania plików w
formacie PDF - bardzo czytelny obraz, brak konieczności ręcznego przesuwania
tekstu.
Ekran Kindle jest wykonany w tzw. technologii E Ink - dzięki czemu (w
przeciwieństwie do ekranów komputerów) nie męczą się nam oczy podczas czytania.
Wyświetlany obraz jest monochromatyczny - jeśli więc zależy Wam na barwnych
obrazkach i animacjach we flashu to omijajcie czytniki z daleka. To jest sprzęt
dla "czytaczy", a nie dla "oglądaczy".
Dodatkowo Kindle posiada niewielką klawiaturkę (np.do wpisywania notatek,
szukania określonych słów), 2 przyciski do zmiany strony oraz kilka przycisków
nawigacyjnych. Posługiwanie się menu jest banalnie proste - po kilku chwilach
korzystania z Kindle znałem już wszystkie potrzebne opcje i bez problemu mogłem
pracować na czytniku.

2. Kupno i dostawa
Pierwsze pozytywne zaskoczenie. Kindle został kupiony na stronie Amazona w nocy
z soboty na niedzielę. We wtorek (!) kurier dostarczył czytnik pod wskazany
adres. Dwa dni... tyle polskim sklepom internetowym zajmuje wysłanie maila potwierdzającego zakup.

3. Pierwsze uruchomienie
Pozytywne zaskoczenie nr 2. Po wyjęciu czytnika z pudełka i uruchomieniu go
Kindle automatycznie zalogował się na moje konto na amazon.com i pobrał e-
książki, które wcześniej kupowałem na tej stronie.
Żadnego konfigurowania, podawania loginów i haseł. Tylko uruchamiamy i możemy
zabierać się do lektury.

4. Amazon.com
Kindle jest czytnikiem Amazona i właśnie w jego współpracy z tym sklepem
doskonale widać jego zalety.
Przykład: siedząc przy laptopie kupuję książkę. Nim wstanę od komputera
zakupiony tytuł jest już (via darmowe 3G) "wrzucony" na Kindla.
Kupowanie bezpośrednio przez czytnik jest równie bezbolesne - po prostu klikam
na wybrany tytuł i już - plik automatycznie ląduje na czytniku. Żadnego
ściągania plików przez mail, żadnych kabli. Parę kliknięć, kilka sekund i już
mamy.

Za kilka dni - część II

2 komentarze:

Violet pisze...

Czekam na drugą część posta - może tam będą jakieś negatywne strony Kindle'a;) Ja nadal jestem daleka od zachwytu, książka to książka. Możesz ja wziąć do rąk, przekartkować, każda jest inaczej wydana. Czy wracasz do e-lektur, bo ja nigdy. Fakt, że bardzo rzadko po nie sięgam, ale nie zdarzyło mi się do ani jednej wrócić. Dla mnie są jakieś bezpłciowe. A i jeszcze jedno - wolę dostać pod choinkę tradycyjny wolumin niż ściągnięty plik:)a poza tym, to ja się nie czepiam;)

insider pisze...

@ Violet
- część II właśnie opublikowana
- "jakieś" negatywy też się znalazły; jeszcze by ktoś pomyślał, że miłośnikiem gadżetów jestem
- czasem wracam do e-booków, ale najczęściej w poszukiwaniu konkretnej informacji, źródła, a nie dla przyjemności czytania. Ale też, w moim przypadku, spora część e-książek to nie-beletrystyka.
- dobrze, nie kupię ci EPUB-a pod choinkę