sobota, 8 maja 2010

Syn ze Sztokholmu



Cynthia Ozick "Mesjasz ze Sztokholmu"

Do tej książki wracam regularnie – czytałem ją już przynajmniej 3 razy i podejrzewam, że jeszcze kiedyś do niej zajrzę.
Historia jest prosta. Lars Andemening pracuje jako recenzent w jednej ze sztokholmskich gazet. Opisuje mało znanych, ambitnych pisarzy z egzotycznych krajów – Czech, Polski, Węgier. Jego tekstów nikt nie czytuje, wszyscy zachwycają się recenzjami amerykańskich kryminałów i książek kucharskich masowo produkowanymi przez innych pracowników redakcji.
Lars ma pewien sekret – uważa on, że jego ojcem jest Bruno Schulz. Nie potrafi tego udowodnić; po prostu jest o tym święcie przekonany. Zaczyna zgłębiać życiorys swego domniemanego ojca, uczy się języka polskiego by móc w oryginale czytać i chłonąć słowa „Sanatorium pod klepsydrą” i „Sklepów cynamonowych”.
Podczas swych poszukiwań spotyka panią Eklund - uciekinierkę z Niemiec, właścicielkę księgarni z ambitnymi książkami, w której nigdy nie ma żadnego Klienta. Niemka, zafascynowana nagłą i absurdalną śmiercią Schulza, zaczyna pomagać Larsowi, znajduje dla niego nowe informacje, listy, artykuły.
W tej książce nic nie jest proste – nie wiemy, czy Andemening rzeczywiście jest synem polskiego pisarza, kim naprawdę jest właścicielka księgarni, czy jej mąż istnieje [a jeśli tak, to kim jest – lekarzem, grafologiem, awanturnikiem?], czy Lars ma siostrę; i czy rękopis, który nagle się pojawia naprawdę jest „Mesjaszem” - ostatnią, zaginioną powieścią Schulza?
„Mesjasz ze Sztkoholmu” to doskonała gra w dwuznaczności i niedomówienia.




1 komentarz:

Violet pisze...

Kiedyś namówiłeś mnie do przeczytania "Mesjasza ze Sztokholmu" o ile pamiętam - książka była naprawdę dobra...Tak, moja pamięć ma coraz więcej dziur, a na wierzch wypływają tylko jakieś niepotrzebne urywki wiedzy, zdań, obce słowa. Chyba muszę sięgnąć jeszcze raz po Ozrick, może więcej zapamiętam...Choć "Mistrza i Małgorzatę" dopiero za trzecim razem spamiętałam...O czym to ja pisałam?...