wtorek, 16 grudnia 2008

Nostalgia

"Krok po kroczku idą święta" - a, jak wiadomo, jednym z najlepszym prezentów jest książka.
Szał prezentowy skłonił mnie do refleksji, na temat miejsc i sposobów kupowania świątecznych woluminów.
Jeszcze kilka lat temu wszystko było proste; szliśmy do księgarni na rogu, patrzyliśmy "co jest" i kupowalismy tom sprawiający najlepsze wrażenie.
Jeśli zaś osobę dla której szukaliśmy prezentu znaliśmy dobrze nierzadko poszukiwania przenosiły się w tajemniczy rejon antykwariatów i niewielkich, specjalistycznych księgarenek, gdzie za godziwe pieniądze można było kupić prawdziwe książkowe perły.
Stare dobre czasy...
Ze smutkiem przyznaję, że już nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem w antykwariacie. A przecież jeszcze nie tak dawno byłem stałym bywalcem tego typu miejsc: "Po schodkach" w Sopocie, przydworcowa we Wrzeszczu, zawalony aż po sam sufit punkcik w Elblągu.
Z tymi miejscami wiążą się wspomnienia długaśnych wypraw w deszczu, z dreszczykiem emocji; przedzieranie się przez zakurzone woluminy w poszukiwaniu "czegoś" - a i tak kupowało się jakąś inną książke która raczyła nam wpaść w ręce w międzyczasie. I, nierzadko, był to początek fascynującej literackiej znajomości.
Hm, a teraz?
Jeśli już zachodzę to tradycyjnej księgarni, to najczęściej jest to empik [a prawdę mowiąc i on przegrywa ze swym internetowym wcieleniem], gdzie w rytmie popowych dźwięków i zapachu kiepskiej kawy w papierowym kubeczku przeglądam listy bestsellerów w kolorowych okładkach. Wybór spory, ale samo kupowanie jest jakieś takie "odmagicznione", pozbawione dreszczu emocji; Weź, kup, przeczytaj, zapomnij.
Rarytasów i staroci szukam na allegro - szybko, czasem tanio [zwłaszcza jesli ktoś nie wie, co sprzedaje :D], dosyć łatwo można znaleźć tom poszukiwany od lat... ale jak tu trafić na nieznane arcydzieło, zapodziane gdzieś na zakurzonych półkach. Jak w ogóle porównać sterylne, zdigitalizowane przeszukiwanie zasobów z ekscytującym szperaniem wśród kurzu i zapachu starego papieru [no dobra, za tym kurzem to aż tak bardzo nie tęsknię].
Tęsknię za starymi, niespiesznymi wędrówkami po tradycyjnych księganiarniach; bez "łupanki" w tle, stoisk ze sprzętem do karaoke i popcornem na podłodze. Za książką w ręku, a nie na ekranie monitora. Za treścią przed oczami, a nie w uszach.
Hm, co te Święta robią z człowiekiem. Nawet takiego zatwardziałego zwolennika nowoczesności i gadżetów sprowadzają na drogę nostalgii. kto wie, może w ramach postanowień noworocznych wprowadzę sobie do kalendarza Dzień Starej Dobrej Księgarni?

1 komentarz:

Violet pisze...

Trafiłeś w samo sedno!Ja też tęsknię za przeszukiwaniem regałów zamiast klikaniem. Owszem, tym sposobem udało mi się kupić kilka rewelacyjnych książek, ale to nie to samo co szperanie w antykwariacie...Może kiedyś znajdziemy wspólnie czas i odwiedzimy jakieś Cmentarzysko Książek?