niedziela, 21 grudnia 2008

Rodzina, rodzina, rodzina, ach, rodzina!


Tak kiedyś śpiewali Starsi Panowie Dwaj, o tym, że rodzina nie cieszy, gdy jest, lecz kiedy jej nie ma to człowiek jest samotny jak pies. Tą samą maksymą posługuje się znany aktor filmu i teatru - Jerzy Stuhr, który zebrał historię swojej rodziny i opisał w niedawno wydanej książce "Stuhrowie. Historie rodzinne".

Pierwsze co rzuca się w oczy - to dobra poligrafia. Wydawnictwo aż miło trzyma się w rękach. A sama opowieść? Bardzo ciekawa, napisana ze swadą, potoczyście i intrygująco. Trzeba przyznać, że takiego udokumentowania historii rodzinnej, oraz tylu rodzinnych pamiątek można tylko panu Stuhrowi pozazdrościć. Oczywiście, fakt posiadania dokumentów i cennych, nie tylko ze względów sentymentalnych, bibelotów wynika z tego, iż rodzina Stuhrów od kilku pokoleń obracała się w wyższych sferach, a przynajmniej środowisku kupieckim Krakowa. Jednak pielęgnowane przez kolejne pokolenia pamiątki świadczą także o dużej świadomości przynależenia do rodu.

Jerzy Stuhr zamieścił swojej książce nie tylko historie prawdziwe i domniemane, ale znalazło się tu miejsce na coś więcej, co wyróżnia jego opowiadanie o rodzinie, jakich teraz wiele ukazuje się na naszym rynku. Mianowicie w "Stuhrach" znajdziemy również przemyślenia, które może nie odkrywają Ameryki, ale są bardzo trafne. Spojrzenie seniora rodziny na jej wartość tchnie doświadczeniem nagromadzonym przez lata pracy poza domem. Jednak jak pisze Autor - dopiero gdy otrzymał tytuł honoris causa Uniwersytetu Śląskiego, zrozumiał, że właśnie "przełożenie naszych sukcesów na radość, jaką sprawiamy najbliższym, tworzy prawdziwą wartość naszych osiągnięć". Piękne i niosące wiele prawdy w sobie słowa człowieka, który swojego medialnego sukcesu nie okupił szczęściem rodzinnym. Umiejętność docenienia wartości swojej żony(tej samej od 37 lat!), swoich dzieci, rodziny jest tym bardziej cenna, że tak rzadko spotykana w kręgu artystów.

1 komentarz:

insider pisze...

wiesz, Violet - zazdroszczę Ci tych wszystkich lektur, które stały się Twoim udziałem a mnie ominęły. Dobrze, że mam chociaż Twe wpisy; dzięki nim mogę się czuć "prawie" jak czytelnik tych książek!