"Mroczny Bies. Almanach rosyjskiej fantastyki. T.1"
Tak, długo mnie tu nie było i właściwie wpadam tylko na chwilkę. Lektura, którą polecam nie jest jakaś szczególna, jest po prostu rzadka. Jak sam tytuł podpowiada mamy przed sobą zbiór opowiadań, nowel, powiastek rodem z Rosji, a dokładniej rosyjskojęzycznej, bo wielu pisarzy byłych republik nadal pisze w tym języku.
Almanach, jak każdy zbiór, ma swoje lepsze i gorsze momenty - tytułowy utwór jest jednocześnie najdłuższy i najsłabszy, natomiast wśród pozostałych znajdują się prawdziwe perełki. Mnie urzekł zwłaszcza Jewgienij Łukin - autor, z którym nieliczni polscy czytelnicy są trochę zaznajomieni. Jego Wiedźmag emanuje tym samym specyficznym urokiem, co nasz rodzimy Wędrowycz Pilipiuka:)
Książka wpadła mi w ręce na wyprzedaży w księgarni i szczerze pisząc, nawet nie spodziewałam się, że przyniesie z sobą tyle nowych emocji. Nie oszukujmy się to nie jest dzieło i do tłumaczenia też w niektórych miejscach można się przyczepić. Tylko po co? Może lepiej czerpać przyjemność z tego, że mamy dzięki Fabryce Słów możliwość poznania niewielkiego promila wschodniej twórczości i poszukać tomu drugiego!*
Nie jestem wielką fanką fantastyki, jednak powiew innej literatury jest wart chwili uwagi. Dzięki tej lekturze może nie poszerzymy horyzontów, ale wypoczywa się przy niej świetnie!
* Tom drugi ukazał się pod tytułem "Czarna msza" i niestety też miał tak kiczowatą okładkę, jak tom pierwszy....
1 komentarz:
Mam nadzieję, że wkrótce "bies" znajdzie się w moich łapkach.
A tak poza tym - witaj z powrotem na blogu, Violet :D
Prześlij komentarz