czwartek, 27 maja 2010

Reportaż z piekła


Wojciech Jagielski "Modlitwa o deszcz"

Gdy niedawno skończyłem czytać biografię Ryszarda Kapuścińskiego pomyślałem, że szkoda, iż mistrz reportażu nie pozostawił żadnych literackich spadkobierców.

Po lekturze "Modlitwy o deszcz" zmieniłem zdanie - pisarstwo Wojciecha Jagielskiego zawiera wszystko, co ceniliśmy u Kapuścińskiego: potoczysty styl, świetną znajomość opisywanych realiów, umiejętność rozumienia racji różnych stron, szacunek dla swych bohaterów i czytelnika.

Tematem książki jest sytuacja w Afganistanie. Jak doszło do tego, że od 30 lat praktycznie bez przerwy trwa tam wojna? Kim są poszczególne strony konfliktu i o co walczą? Dlaczego nie potrafią zawrzeć trwałego porozumienia? Kto inspirował powstanie ruchu talibów? Czy Osama bin Laden rzeczywiście odpowiada za wszystkie przypisywane mu akty terroru?

Autor doskonale radzi sobie z szeroką tematyką książki, naświetla meandry afgańskiej rzeczywistości.

"Modlitwa o deszcz" to lektura obowiązkowa dla tych, którzy chcą poszerzyć swą wiedzę poza tabloidowe horyzonty

wtorek, 11 maja 2010

Skandynawska mitologia Neila Gaimana


Neil Gaiman "Odd i Lodowi Olbrzymi"


Chcę wpierw zaznaczyć, że Neil Gaiman to jeszcze nie moja bajka. Może kiedyś przekonam się do niego, nie mówię "nie", ale na dzień dzisiejszy po lekturze "Gwiezdnego pyłu" oraz "Odda i Lodowych Olbrzymów"mam duży niedosyt, choć ta druga pozycja okazała się dużo lepsza.


Gaiman tym razem zabrał się za skandynawską mitologię. Ta, jak właściwie każdy usankcjonowany zbiór wierzeń, okazała się wdzięczną skarbnicą motywów. Autor stworzył coś na wzór bajki-przypowieści. Pierwsza warstwa tekstu nadaje się nawet dla dzieci (może nie tych najmniejszych, ale wczesnoszkolnych już tak), drugą mogą odczytać tylko dorośli znający mitologię skandynawską choćby pobieżnie. Znajdziemy tu Thora, Odyna i proszącego się wiecznie o kłopoty Lokiego.


W warstwie tekstowej widzę dwie zalety: po pierwsze - nie ma tu klasycznego happy endu, po drugie - mityczna materia została potraktowana przez Gaimana z szacunkiem, ale i z humorem.


Ogromną zaletą jest również szata graficzna książki. Ilustracje Irka Koniora bardzo ładnie wpisują się w skandynawski klimat i nawiązują do minimalistycznej tradycji północnych artystów.
I choćby dla tych ilustracji warto wziąć tę książkę do ręki.


niedziela, 9 maja 2010

Muzyka (legalna i za darmo)

Nie samymi książkami człowiek żyje. Czasem trzeba coś zjeść, napić się kawy i… posłuchać muzyki.
Internet pełen jest dźwięków. Znaczna część z nich jest oczywiście ‘legalna inaczej”, ale z drugiej strony wykreowany przez media wizerunek pirackiej sieci nie w pełni odpowiada prawdzie. Warto wiedzieć, że istnieje sporo stron udostępniających muzykę na licencji creative commons – pliki te [najczęściej mp3 lub ogg] można za darmo, legalnie ściągać i wykorzystywać do celów niekomercyjnych.
Największym serwisem tego typu jest Jamendo – znajdziemy tam ponad 33 tysiące albumów, od chanson poprzez elektronikę, techno, grunge, blues aż do punka i metalu. Każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie; oczywiście spory odsetek tych zespołów to niezbyt odkrywcze, schematyczne „plumkanie”, ale czasem można trafić na prawdziwe perełki.
Inną drogą do ciekawych dźwięków są netlabele – serwisy wydające muzykę z pominięciem tradycyjnych firm fonograficznych. Bardzo często netlabele prowadzone są przez samych muzyków. Także i w tym przypadku oferta jest niezwykle szeroka i obejmuje chyba każdy (pod)gatunek muzyki.
Polską kopalnią wiedzy nt. netlabeli oraz konkretnych zespołów jest strona netaudio.pl
Mnóstwo ciekawych recenzji (wraz z linkami) znajdziemy także na blogu My Name Is Elvis.
Mam nadzieję, że mój skromny wpis pomoże Wam zawrzeć jakieś dobre, muzyczne znajomości. Co prawda na ww. stronach nie znajdziecie gwiazdek okupujących listy przebojów, ale uwierzcie – to co (jeszcze) niepopularne i niszowe jest dużo ciekawsze!

Na koniec – kilka linków:

Tavern Fare - mroczny blues/folk

Folder - noise, dobre gitarowe granie. Dodatkowy plus za trójmiejskie pochodzenie :>

Christophe Marc - klimatyczne; ja nazywam to "popem"

Pamela's Parade - jazz


Miłego słuchania!




sobota, 8 maja 2010

Syn ze Sztokholmu



Cynthia Ozick "Mesjasz ze Sztokholmu"

Do tej książki wracam regularnie – czytałem ją już przynajmniej 3 razy i podejrzewam, że jeszcze kiedyś do niej zajrzę.
Historia jest prosta. Lars Andemening pracuje jako recenzent w jednej ze sztokholmskich gazet. Opisuje mało znanych, ambitnych pisarzy z egzotycznych krajów – Czech, Polski, Węgier. Jego tekstów nikt nie czytuje, wszyscy zachwycają się recenzjami amerykańskich kryminałów i książek kucharskich masowo produkowanymi przez innych pracowników redakcji.
Lars ma pewien sekret – uważa on, że jego ojcem jest Bruno Schulz. Nie potrafi tego udowodnić; po prostu jest o tym święcie przekonany. Zaczyna zgłębiać życiorys swego domniemanego ojca, uczy się języka polskiego by móc w oryginale czytać i chłonąć słowa „Sanatorium pod klepsydrą” i „Sklepów cynamonowych”.
Podczas swych poszukiwań spotyka panią Eklund - uciekinierkę z Niemiec, właścicielkę księgarni z ambitnymi książkami, w której nigdy nie ma żadnego Klienta. Niemka, zafascynowana nagłą i absurdalną śmiercią Schulza, zaczyna pomagać Larsowi, znajduje dla niego nowe informacje, listy, artykuły.
W tej książce nic nie jest proste – nie wiemy, czy Andemening rzeczywiście jest synem polskiego pisarza, kim naprawdę jest właścicielka księgarni, czy jej mąż istnieje [a jeśli tak, to kim jest – lekarzem, grafologiem, awanturnikiem?], czy Lars ma siostrę; i czy rękopis, który nagle się pojawia naprawdę jest „Mesjaszem” - ostatnią, zaginioną powieścią Schulza?
„Mesjasz ze Sztkoholmu” to doskonała gra w dwuznaczności i niedomówienia.