poniedziałek, 26 grudnia 2011

Marek Niedźwiecki - człowiek, który spełnił marzenie


Marek Niedźwiecki "Nie wierzę w życie pozaradiowe"

To jeden z prezentów, który Święty Mikołaj zostawił pod moją choinką. Książkę przeczytałam w jeden wieczór, a po tej lekturze naszło mnie kilka refleksji.

Pierwszą myślą była ta, że o tej książce warto pisać, ale właściwie trudno uchwycić w słowach jej czar. Dla mnie kryje się on choćby w samej osobie Autora, ale jak podzielić się swoim zachwytem z taką osobą, dla której Marek Niedźwiecki to po prostu jedna z wielu znanych osób? (nie mylić z celebrytą!!!)

Spróbuję, więc może tak: to piękna historia człowieka, który spełnił swoje zawodowe marzenie. Nie ma tu opisu ciężkiej harówki, czy wyrzekania się wszystkiego w imię radia. Pan Marek od czasów studenckich zwyczajnie pomagał szczęściu, a gdy zdarzyła sie okazja potrafił ją dostrzec i wykorzystać.
Uproszczeniem byłoby jednak stwierdzenie, że Marek Niedźwiecki zawdzięcza wszystko wyłącznie szczęściu. Powiedziałabym raczej, iż Autor stosował metodę aktywnego czuwania: czekał na okazję, ale nie z założonymi rękami!

"Nie wierzę w życie pozaradiowe" zdradza także bardziej intymne, wywołujące silniejsze emocje, zdarzenia z życia Dziennikarza. Jeśli ktoś jednak szuka taniej sensacji - nie znajdzie jej tu. Pan Marek jak zawsze jest bardzo taktowny i nie przekracza granicy prywatności, za co go od lat bardzo szanuję.

A że książka, zilustrowana mnóstwem zdjęć, jest równocześnie opowieścią o muzyce, tego chyba nie muszę dodawać. W przypadku Pana Marka to oczywiste!

środa, 14 grudnia 2011

Krótkie spotkania z Kindle - cz. II

W poprzednim wpisie opisałem czytnik e-booków Kindle DX od strony technicznej. Teraz czas na rzeczy, z czytelniczego punktu widzenia, ważniejsze.

1. Obsługiwane formaty plików
Książki Amazona sprzedawane są w ich własnym formacie AZW. Dodatkowo Kindle bez problemów odczytuje e-booki w popularnym formacie MOBI. Inny format, EPUB, nie jest obsługiwany przez czytnik - ale bez problemu takie pliki możemy przekonwertować, np. przy pomocy bezpłatnego programu Calibre.
Kindle radzi sobie również z plikami TXT, PDF oraz DOC. Tak więc, jak widać, zdecydowaną większość tekstów oraz e-książek da się na tym czytniku odczytać.
Jest jednak jedno ale...

2. DRM
W wielu (by nie powiedzieć - w większości) e-księgarniach książki zabezpieczone są DRM. Najczęściej jest to DRM firmy Adobe - którego Kindle nie odcztuje, bowiem Amazon promuje swój własny format zabezpieczeń.
Na szczęście DRM jest zabezpieczeniem mało skutecznym i nawet laik może się go pozbyć w 30 sekund, wykorzystując kilka bezpłatnych programów.
Nie zmienia to jednak faktu, że zmuszanie legalnego nabywcy do takich wygibasów jest denerwujące. Ale to temat na inny wpis.
Na szczęście wiele wskazuje na to, że DRM powoli odchodzi do lamusa. W ciągu ostatnich tygodni kilka dużych wydawnictw zrezygnowało z tego zabezpieczenia (np Helion, WAB).
Ponadto w marcu-kwietniu przyszłego roku Amazon najprawdopodobniej wejdzie do Polski, co powinno znacząco poszerzyć ofertę książek w naszym języku dla Kindle. A kto wie, może przyczynią się do ogólnego spadku cen e-booków?)


3. Dostępność książek
Źródło pierwsze - to oczywiście oficjalna strona Amazon. Jak już wspominałem współpraca Kindle z tą stroną przebiega doskonale. Problem tylko w tym, że książek po polsku jest tam zaledwie garstka. Tak więc na chwilę obecną Amazon.com jest głównie dla tych, którzy szukają dobrych i niedrogich e-booków po angielsku.
Polskie e-księgarnie: Virtualo, Amazonka, eBookpoint, Nexto, Empik ... sporo nowości, często wybór pasującego nam formatu (np EPUB lub PDF). Jak wspominałem - jest trochę zabawy z usunięciem DRM, poza tym ceny (jeszcze?) nie należą do najniższych.
Źródło trzecie: książki w domenie publicznej. Tu polecam zwłaszcza Wolne Lektury - po tym adresem znajdziecie ogromną ilość klasycznych dzieł, od niedawna dostępnych także w "przyjaznym Kindle" formacie MOBI.

4. Zamiast podsumowania
Czy warto kupić czytnik. Każdy musi sam sobie odpowiedzieć na to pytanie - wiem, zapach papieru, fizyczny kontakt z książką... ale sam po sobie widzę, że z roku na rok czytam coraz więcej e-booków. To wciąż ułamek w porównaniu z papierem, ale mimo wszystko przy większych ilościach e-lektur warto się zastanowić nad zainwestowaniem w czytnik.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Życie muzycznego geniusza


Harold C. Schonberg "Horowitz. Życie i muzyka" seria Muzyka na poważnie


Do dziś pamiętam pierwszą biografię muzyka klasycznego, jaką w życiu przeczytałam: była to książka Charlesa Waldemara "Miłość, pasja i sława. Opowieść o Paganinim". Historia mnie tak pochłonęła, iż stwierdzenie "połknęłam ją" wydaje się jak najbardziej na miejscu.
Tym razem sięgnęłam do biografii pianisty - Vladimira Horowitza i teraz lepszym określeniem na jej czytanie było "to ona mnie połknęła".

Napisana z wielkim znawstwem tematu i ogromną fascynacją, którą wyczuwa się w całym opasłym opracowaniu, zarówno dzięki mrówczej pracy autora, jak i tłumacza. Robert Ginalski w kilku miejscach pozwolił sobie w przypisach na poprawki, a te jak najdobitniej świadczą o wiedzy tłumacza i pasji, zwłaszcza, że ta ostatnia bardzo silnie udziela się czytelnikowi.

A jaki jest Horowitz, który wyłania się na kartach książki? Jest geniuszem z ogromnych rozmiarów ego - mówił o sobie właściwie w samych superlatywach, ale wiele z tego co mówił było po prostu prawdą. Opis koncertów z czasów jego największej świetności przywodził mi na myśl beatlmanię - stukanie w szale zachwytu krzesłami, ustawiające się na dwie doby wcześniej kolejki do kas biletowych.

Biografia Schonberga jest przebogatą skarbnicą anegdot (jak choćby ta, gdy aby widzowie nie zakłócali dźwięku nagrywanego na żywo koncertu szelestem kartowanego programu, wydrukowano go na jedwabiu). Z drugiej strony autor uniknął zwykłego plotkowania i po niektórych tematach wyłącznie się prześliznął, żeby nie wpaść w pułapkę taniej sensacji.

Książka napisana ładnym językiem rozśmieszyła mnie językowo w jednym fragmencie, kiedy to opisując śmierć Simona Barere autor użył zwrotu: "padł trupem na scenie" :)

Biografię polecam choć może nie wszystkim - trochę może ona zmęczyć tych, którzy z muzyką klasyczną nie są trochę mocniej zaznajomieni. Dla melomanów, jest to jednak pozycja obowiązkowa - prawie 500 stronicowa biografia plus niezwykle dokładna dyskografia (uzupełniona przez tłumacza), spis utworów z datami nagrań oraz chronologicznie zebrane wszystkie nagrania są imponujące.

Za udostępnienie książki dziękuję wydawnictwu Niebieska Studnia, które zapowiada na początek następnego roku kolejną książkę z serii Muzyka na poważnie.




sobota, 10 grudnia 2011

Krótkie spotkania z Kindle - cz. I

Do tej pory nie byłem zbyt wielkim zwolennikiem e-booków (czemu dałem już wyraz
na blogu). Mimo to czytałem książki elektroniczne regularnie - często po prostu
nie było alternatywy (np. dany tytuł był dostępny tylko w tej formie) albo
wersja e-bookowa była łatwiejsza do zdobycia (książki anglojęzyczne, techniczne
itp).
Dotychczasowe spotkania z e-bookami były mało komfortowe; czytanie z ekranu
komputera męczyło wzrok, "przywiązywało" do jednej pozycji, często samo
poruszanie się po pliku nie było zbyt wygodne.
Dlatego też raz na jakiś czas nachodziła mnie chęć na przetestowanie czytnika
e-booków. Przeszukiwałem blogi w poszukiwaniu opinii (polecam zwłaszcza Świat  
Czytników), przeglądałem fora. Jednakże cena, wynosząca równowartość
kilkudziesięciu papierowych woluminów, odstraszała.
Niedawno jednak w moje ręce wpadł czytnik Kindle DX - i oczywiście od razu
zabrałem się do testów.
Oto krótka lista wrażeń.


1. Garść informacji technicznych
Odwiecznym problemem osób zastanawiających się nad kupnem Kindle jest wybór  
wersji - 6" czy może lepiej 10?
Kindle DX, który testowałem posiada ekran o przekątnej 10 cali. Przyznam, że
pierwsze wrażenie po wyciągnięciu urządzenia z pudełka to "o rany, ale duży". W
mojej opinii Kindle DX niezbyt nadaje się do używania jako sprzęt mobilny -  
jest co prawda dosyć lekki, ale duży ekran jest nieporęczny. Sądzę, że  
wersje 6 calowe lepiej się sprawdzą podczas czytania w podróży, w środkach
komunikacji itp.
Z drugiej strony - doceniłem zalety dużego ekranu podczas czytania plików w
formacie PDF - bardzo czytelny obraz, brak konieczności ręcznego przesuwania
tekstu.
Ekran Kindle jest wykonany w tzw. technologii E Ink - dzięki czemu (w
przeciwieństwie do ekranów komputerów) nie męczą się nam oczy podczas czytania.
Wyświetlany obraz jest monochromatyczny - jeśli więc zależy Wam na barwnych
obrazkach i animacjach we flashu to omijajcie czytniki z daleka. To jest sprzęt
dla "czytaczy", a nie dla "oglądaczy".
Dodatkowo Kindle posiada niewielką klawiaturkę (np.do wpisywania notatek,
szukania określonych słów), 2 przyciski do zmiany strony oraz kilka przycisków
nawigacyjnych. Posługiwanie się menu jest banalnie proste - po kilku chwilach
korzystania z Kindle znałem już wszystkie potrzebne opcje i bez problemu mogłem
pracować na czytniku.

2. Kupno i dostawa
Pierwsze pozytywne zaskoczenie. Kindle został kupiony na stronie Amazona w nocy
z soboty na niedzielę. We wtorek (!) kurier dostarczył czytnik pod wskazany
adres. Dwa dni... tyle polskim sklepom internetowym zajmuje wysłanie maila potwierdzającego zakup.

3. Pierwsze uruchomienie
Pozytywne zaskoczenie nr 2. Po wyjęciu czytnika z pudełka i uruchomieniu go
Kindle automatycznie zalogował się na moje konto na amazon.com i pobrał e-
książki, które wcześniej kupowałem na tej stronie.
Żadnego konfigurowania, podawania loginów i haseł. Tylko uruchamiamy i możemy
zabierać się do lektury.

4. Amazon.com
Kindle jest czytnikiem Amazona i właśnie w jego współpracy z tym sklepem
doskonale widać jego zalety.
Przykład: siedząc przy laptopie kupuję książkę. Nim wstanę od komputera
zakupiony tytuł jest już (via darmowe 3G) "wrzucony" na Kindla.
Kupowanie bezpośrednio przez czytnik jest równie bezbolesne - po prostu klikam
na wybrany tytuł i już - plik automatycznie ląduje na czytniku. Żadnego
ściągania plików przez mail, żadnych kabli. Parę kliknięć, kilka sekund i już
mamy.

Za kilka dni - część II