Książki kucharskie
Mam ich w domu kilka, choć nie przepadam za gotowaniem. Żadnej z nich sobie nie kupiłam - wszystkie były prezentami. Cóż, trudno ukryć przed rodziną, że kucharzenie nie jest moją pasją. Lubię piec i mogłabym się żywić wyłącznie słodkim:)Jednak jako córka kucharza z dyplomem mistrza, chcąc nie chcąc muszę się trochę kuchnia interesować. Druga rzecz, że ja mogę żyć na czekoladzie, ale mój żołądek już nie.
Wracając do książek kucharskich. Od dłuższego czasu rynek księgarski przeżywa ich istny zalew. Znajdziemy wśród nich kuchnie z całego świata, książki o potrawach wegetariańskich, jarskich etc., książki o kanapkach, sosach, daniach z jednego garnka, 101 sposobów na ziemniaka i zupę z kołka od kiełbasy.
Trzeba przyznać, że są one zazwyczaj pięknie zilustrowane zdjęciami i wydrukowane na wysokiej jakości papierze (nieraz nawet zalaminowanym, bo w końcu mają to być pomoce kuchenne).
A co z ich zawartością?
Tu niestety troszkę gorzej. Bardzo często wydawane u nas książki są przedrukami z obcych języków. Problem zaś tkwi w wymaganych składnikach. I to one stanowią moje kryterium oceny przydatności danej książki. Bo co mi po przepisie na pyszne danie, gdy połowy składników nie można u nas dostać, a kolejnych paru to nawet nie znam? Oczywiście można poszukać w internecie, dowiedzieć się czy to jest jakieś warzywo, a może przyprawa i spróbować je zamienić czymś krajowym. Ale czy otrzymamy porządany efekt? Wątpliwie.
Takim dobrym przykładem na pięknie wydaną, ale zupełnie nie przydatną dla mnie książkę jest "Wieka księga dobrej kuchni" - pięknie wydana, oprawiona w dodatkowy kartonik, ale z zamieszczonych kilkuset przepisów wykorzystuję zaledwie dwa...
Natomiast moją ulubioną książką kucharską jest mało okazała co do rozmiarów "Kuchnia rosyjska". Spróbowałam z niej większość przepisów i wszystkie (!) okazały się na tyle smaczne, że weszły na stałe do mojego jadłospisu. Jedyną wadą tej pozycji jest to, że zawiera zbyt mało recept. Dania proponowane przez autorów są pracochłonne i czasochłonne, za to mogę je z czystym sumieniem nazwać hitami mojego stołu - specialite de la maison:)
Fakt, że jest to akurat kuchnia rosyjska w moim przypadku nie jest zaskoczeniem i szczerze pisząc od jakiegoś czasu przymierzam się do kupna dużo formatowej "Kuchni rosyjskiej" autorstwa Innej Łukasik. Prawie ją kupiłam na licytacji, ale wolę wpierw zobaczyć ją na żywo.
Trzeba przecież sprawdzić z jakich składników autorka proponuje robić potrawy:)
Mam ich w domu kilka, choć nie przepadam za gotowaniem. Żadnej z nich sobie nie kupiłam - wszystkie były prezentami. Cóż, trudno ukryć przed rodziną, że kucharzenie nie jest moją pasją. Lubię piec i mogłabym się żywić wyłącznie słodkim:)Jednak jako córka kucharza z dyplomem mistrza, chcąc nie chcąc muszę się trochę kuchnia interesować. Druga rzecz, że ja mogę żyć na czekoladzie, ale mój żołądek już nie.
Wracając do książek kucharskich. Od dłuższego czasu rynek księgarski przeżywa ich istny zalew. Znajdziemy wśród nich kuchnie z całego świata, książki o potrawach wegetariańskich, jarskich etc., książki o kanapkach, sosach, daniach z jednego garnka, 101 sposobów na ziemniaka i zupę z kołka od kiełbasy.
Trzeba przyznać, że są one zazwyczaj pięknie zilustrowane zdjęciami i wydrukowane na wysokiej jakości papierze (nieraz nawet zalaminowanym, bo w końcu mają to być pomoce kuchenne).
A co z ich zawartością?
Tu niestety troszkę gorzej. Bardzo często wydawane u nas książki są przedrukami z obcych języków. Problem zaś tkwi w wymaganych składnikach. I to one stanowią moje kryterium oceny przydatności danej książki. Bo co mi po przepisie na pyszne danie, gdy połowy składników nie można u nas dostać, a kolejnych paru to nawet nie znam? Oczywiście można poszukać w internecie, dowiedzieć się czy to jest jakieś warzywo, a może przyprawa i spróbować je zamienić czymś krajowym. Ale czy otrzymamy porządany efekt? Wątpliwie.
Takim dobrym przykładem na pięknie wydaną, ale zupełnie nie przydatną dla mnie książkę jest "Wieka księga dobrej kuchni" - pięknie wydana, oprawiona w dodatkowy kartonik, ale z zamieszczonych kilkuset przepisów wykorzystuję zaledwie dwa...
Natomiast moją ulubioną książką kucharską jest mało okazała co do rozmiarów "Kuchnia rosyjska". Spróbowałam z niej większość przepisów i wszystkie (!) okazały się na tyle smaczne, że weszły na stałe do mojego jadłospisu. Jedyną wadą tej pozycji jest to, że zawiera zbyt mało recept. Dania proponowane przez autorów są pracochłonne i czasochłonne, za to mogę je z czystym sumieniem nazwać hitami mojego stołu - specialite de la maison:)
Fakt, że jest to akurat kuchnia rosyjska w moim przypadku nie jest zaskoczeniem i szczerze pisząc od jakiegoś czasu przymierzam się do kupna dużo formatowej "Kuchni rosyjskiej" autorstwa Innej Łukasik. Prawie ją kupiłam na licytacji, ale wolę wpierw zobaczyć ją na żywo.
Trzeba przecież sprawdzić z jakich składników autorka proponuje robić potrawy:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz