Jorge Blaschke "Tajemnice średniowiecza. Sekretna historia zakonów"
To ostatnia (54!) książka, jaką udało mi się przeczytać w mijającym 2008 roku. Piękna szata graficzna okładki przyciąga oko, a twarda oprawa i szyte strony utwierdzają potencjalnego czytelnika, że po książkę warto sięgnąć.
Schody zaczynają się po pierwszym przekartkowaniu - wszystkie ilustracje są czarno-białe...Fakt, że nie szata zdobi człowieka, ale ilustracje książkę i owszem.
A jak z treścią?bo przecież ona jest jednak najważniejsza. Niestety nie mam dobrych wiadomości. Jorge Blaschke dał nam do rąk opracowanie nie popularno-naukowe, lecz popularno-popularne. Brak tu jakichkolwiek odsyłaczy do źródeł, przypisów, a umieszczona na końcu książki bibliografia jest skąpa i w większości niedostępna dla polskiego czytelnika, bo są to hiszpańskojęzyczne wydania.
Sama treść ma daleko do tytułowej sekretnej historii. Mamy za to dużo zebranych dość chaotycznie informacji, które posiada chyba każdy, kto choć trochę interesuje się średniowieczem. Mogę jedynie polecić dla odświeżenia wiadomości trzynaście stron rozdziału dotyczącego magii.
Co dziwi, to podejście autora do epoki. Gdybym przeczytała tylko tą jedną książkę, to pomyślałabym, że na średniowiecze składały się wyłącznie choroby, chciwość i ponure klasztory, w których zakonnicy albo popadali w dewocję, albo karmili się lubieżnymi myślami i czynami.
Odnoszę wrażenie, że Blaschke nie lubi epoki, którą opisuje.
Wrócę jeszcze do ilustracji. Nie dość, że są czarno-białe, to brak gdziekolwiek informacji o źródłach ich pochodzenia, a odautorskie podpisy są nieraz zupełnie nieadekwatne. Pod obrazem, na którym przedstawiono starotestamentową walkę Jakuba z aniołem widnieje podpis: Pustynia była idealnym miejscem do naśladowania Chrystusa i walki z pokusami. Po pierwsze Jakub walczył nie z pokusą, ale z aniołem chcąc wymusić Boże błogosławieństwo, a po drugie nie była to pustynia, bo scena rozgrywała się nad potokiem Jabbok. Autor wykorzystał też dwukrotnie tą samą miniaturę raz podpisując: grupa zakonników oglądających księgę, a drugi raz: śpiewający mnisi...
I jeszcze korekta - podpisały się pod nią dwie panie, a literówek i błędów tłumaczenia(część tekstu po prostu nie brzmi dobrze po polsku) jest tyle, że aż wstyd. Jest to niestety niedbałość, która in minus wyróżnia publikacje ostatnich lat.
To tyle o tegorocznych książkach.
Czego mogę życzyć na 2009 rok?
Dużo czasu na lekturę i trafnych wyborów!
1 komentarz:
A już miałem sięgnąć po "Sekretną historię..." - dziękuję za ostrzeżenie! A tak poza tym - Violet, chyba powinnaś pracować jako korektor; przed Twym czujnym okiem nie umknie żadna literówka :D
Prześlij komentarz