Bluszcz. Pismo miesięczne ilustrowane dla kobiet.
Zwiastuny w zeszłym roku docierały do mnie niemrawo. Ktoś coś powiedział, inny dorzucił trzy słowa, ale nikt nie był w stanie dać konkretnej informacji. Takim sposobem przegapiłam pierwsze numery tego miesięcznika.
Piąty - lutowy - numer dostałam akurat wtedy, gdy szara rzeczywistość nabierała coraz bardziej czarnego koloru.
W czasopiśmie dosłownie się zaczytałam!
Pierwszym pozytywnym zdziwieniem była myśl, że nie udało mi się przeczytać tej gazety ani w jeden ani w trzy wieczory! Zgodnie z maksymą, która widnieje na grzbiecie periodyku, jest to faktycznie pismo do czytania:)
W swoich założeniach "Bluszcz" ma być swoistą kontynuacją XIX-wiecznego pisma dla kobiet - fragmenty przedruków z archiwalnych numerów znajdziemy na łamach jego XXI-wiecznej wersji.
Czego nie znajdziemy w "Bluszczu"?
Horoskopu, przepisu na dietę-cud, wynurzeń gwiazd jednego sezonu etc...
Gazeta jest o książkach i tego tematu głównie się trzyma. Są tu rozmowy o książkach, ich powstawaniu, tłumaczeniu, wywiady z pisarzami, krótkie recenzje polecanych książek oraz przedruki ich fragmentów.
Miesięcznik posiada też stałe rubryki(pożyczyłam poprzednie numery, więc wiem, że ukazują się cyklicznie), do których piszą m.in.: Chmielewska, Grochola, Kalicińska - autorka bestsellerowej serii znad Rozlewiska, Wołoszański - opowiadający o kobietach-szpiegach, Zakrzeński - słynny odtwórca roli Benedykta Korczyńskiego w "Nad Niemnem" oraz powalający na kolana Juliusz Machulski.
W końcowej części miesięcznika znajduje się "Bluszczyk", czyli dodatek dla dzieci, który ilustruje Bohdan Butenko:) Tutaj również są recenzje literatury dziecięcej.
Tylna okładka nawiązuje natomiast do tradycji "Przekroju", gdzie na ostatniej stronie zamieszczano anegdoty; miejsce obrazkowej historyjki Lengerna o Panu Filutku zajął w "Bluszczu" Bibi Butenki.
Jak każda ukazująca się ostatnio gazeta - ta również wychodzi z dodatkiem.
Kolejnym pozytywnym zaskoczeniem jest właśnie to, co stanowi ów dodatek. Wbrew trendom nie są to plastikowe bransoletki, klapki plażowe, czy mini próbka kremu, a książki! (do Nr2 dodano płytę z nagranym słuchowiskiem Joanny Chmielewskiej) .
Muszę przyznać, że "Bluszcz" ma bardzo dobry początek! Ciekawe jak długo będą w stanie utrzymać tak wysoką formę, zwłaszcza, że na 170 stron znajdziemy 3-4 reklamy.
Ze swojej strony życzę redaktorom powodzenia, bo po raz pierwszy czerpałam tak dużą satysfakcję z lektury miesięcznika, w którym znalazło się miejsce na różne formy literackie(felieton, wiersz, opowiadanie, komiks), który wydawany jest z taką dbałością(okładkę zdobią obrazy, w środku nie ma ani jednej fotografii, za to teksty uzupełniają wykonywane różnymi technikami ilustracje) i który adresowany do kobiet nie traktuje ich jako ograniczonych kur domowych, walczących z nadwagą i zaczytujących się w poradach typu jak zadowolić partnera w łóżku na 17 i pół sposobu.
Sięgając po "Bluszcz" mam wrażenie, że ktoś mnie traktuje jako inteligentnego odbiorcę, który czuje zapotrzebowanie na takową rozrywkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz