Trudi Canavan "Gildia Magów" "Nowicjuszka" "Wielki Mistrz"
Nie jestem znawcą literatury fantazy, choć smoki i tym podobne stwory nie są mi obce. Oczywiście przeczytałam "Władcę pierścieni" i "Hobbita" J.R.R.Tolkiena, ale już przez "Harry Pottera" nie przebrnęłam (po 30 stronach włączył mi się "syndrom PESELu").
Do trylogii Trudi Canavan zabierałam się długo. Od momentu ukazania się na rynku książka zaintrygowała mnie. Brak kolorowej okładki straszącej smokami i smokopodobnymi stworami oraz brak złotych, tłoczonych liter na niej kazał mi sie zastanowić nad lekturą.
"Trylogia Czarnego Maga" - bo taki tytuł zbiorczy noszą książki - jest w pewnym sensie inną wersją Pottera. Jest szkoła magów, wybijająca się swymi czarodziejskimi talentami nowicjuszka pochodząca z nizin społecznych oraz grono nauczycieli, które stanowi całą gamę charakterów ludzkich.
Czym więc różni się jedna saga od drugiej?
Na pewno językiem i na nim bazuje chyba cała odmieność. U Canavan jest też mniej magicznych artefaktów, ale jak dla mnie przez to jej książka nie traci, a wręcz zyskuje. Ascetyczność motywów fantastycznych, jak na w sumie ponad 1800 stron, jest według mnie pozytywnym objawem. Uczucia, intrygi, charaktery stają się w tym momencie bardziej uniwersalne, dzięki czemu młodzieży łatwiej identyfikować się z nimi. Dlaczego młodzieży? Bo to do niej głównie powinna trafić ta książka. Wiem, że zaraz wielu ludziom sie narażę, ale uważam, iż Canavan jest lepsza od J.K.Rowling - bardziej subtelna i zostawiająca więcej miejsca dla wyobraźni czytelnika.
2 komentarze:
Kocham Canavan ;) Ale od trylogii Mrocznego Maga wolę Erę Pięciorga ;)
Pozdrawiam !
@Cassin: ja będąc w połowie ostatniego tomu dopiero tak naprawdę zobaczyłam ile jeszcze ona tego napisała!:)
Prześlij komentarz