Orlando Figes, "Taniec Nataszy. Z dziejów kultury rosyjskiej"
Kiedy wiosną opisywałam z dużym zapałem pracę Jurija Łotmana, byłam przekonana, że nikt tak jak on nie potrafi spojrzeć na kulturę. Metodę, którą zastosował autor, można by nazwać przekrojow-drobiazngową i dla mnie okazała się wspaniałym odkryciem. Na szczęście miałam okazję się przekonać, że Łotman znalazł godnego następcę i to nie Rosjanina(!).
Kilkakrotnie już pisałam o swojej antypatii wobec cudzoziemców piszących o Rosji - lecz tym razem znalazłam jeden z nielicznych wyjątków od tej reguły.
Orlando Figes, brytyjski historyk, sprytnie żongluje wiadomościami i anegdotami, tworząc lekkostrawną, ale bardzo pożywną "sałatkę informacyjną". Znalazło się w niej miejsce dla szerokiego wachlarza przeróżnych przejawów kultury od muzyki, baletu, poprzez literaturę, malarstwo, kino do sztuki ludowej włącznie.
Księga (bo to 440 stron mocno ściśniętych akapitów) raczej nie może służyć za podręcznik jest na to byłaby zbyt chaotyczna, a także wymaga już pewnej wiedzy od czytelnika. Dla mnie stanowi to jednak o jej kolejnym walorze, który wkładam do szeregu innych plusów.
Do minusów książki zaliczyłabym głównie to, że przytaczane cytaty są albo odrazu tłumaczone na język polski, albo podawane wyłącznie w zapisie fonetycznym. Brak oryginalnych zapisów w moich oczach obniża wartość książki, choć przy tylu zaletach to właściwie jedyna wada (gdybym chciała się czepiać - to pod jedną z ilustracji jest zamieszczony niewłaściwy opis, ale czepiać się nie będę;D).
Wszystkim tym, którzy zachłysnęli się książką Łotmana, Gorąco polecam Figesa. A tym, którzy jeszcze nie sięgnęli po "Kulturę Rosji..." - "Taniec Nataszy..." polecam tym bardziej. Figes jest mniej akademicki przez co przystępniejszy, ale równie ciekawy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz