czwartek, 27 listopada 2008

Babskie pisanie

Ustalmy jedną zasadniczą sprawę - nie lubię literatury kobiecej. Uważam ją za płytką i nudną. Jak każda klasyfikacja, takie szufladkowanie bywa krzywdzące dla części przypadków. Z literatury kobiecej w tym roku poznałam więc cztery szlachetne wyjątki.

"Nigdy nie wyjdę za mąż" Izabeli Czajki-Stachowicz, to książka z cyklu zbeletryzowanych wspomnień pełnych lekkiego humoru. Rodzinna historia rozgrywa się na tle międzywojennych czasów. Akcja powyższej lektury dzieje się głównie w Niemczech, wśród tamtejszej inteligencji i właśnie owe realia opowieści są najciekawszą częścią książki. Nieznane mi wcześniej inteligenckie Niemcy sprzed II wojny odżyły pod piórem Czajki-Stachowicz i przemówiły do mojej wyobraźni.


"Dom nad rozlewiskiem" i "Powroty nad rozlewiskiem" Małgorzaty Kalicińskiej to hity wydawnicze ostatnich lat. Typowa babska, nie kobieca, literatura. Książki zawierają historię matki i córki, które zasmakowawszy w czasach swojej młodości miasta, wracają jako dojrzałe i rozbite życiowo kobiety na mazurską wieś. Jest to porywająca, ciepła opowieść, pełna zapachów, obrazów i dźwięków. Podręcznik bycia zadowoloną kurą domową z charakterem. Kalicińska podnosi gospodynię domową do rangi sympatycznej wiedźmy, która umie 'wyczarować' pyszną konfiturę, zadbać o obejście, utrzymać się na wsi z pracy własnych rąk. Autorka wprowadza czytelniczki w sekret jak prowadzić własne mieszkanie, aby stało się prawdziwym domem, do którego potem tęsknimy i ciągle powracamy.

Lektura OBOWIĄZKOWA dla każdej kobiety! A im szybciej ją przeczyta, tym może lepiej zaplanuje się własne życie.

Trafiłam na te książki przez czysty przypadek (choć nie wierzę w przypadki). Dwa lata temu kupiłam mojej mamie pod choinkę zbiór opowiadań "Nasza polskie Wigilie", gdzie znalazły się fragmenty "Powrotów". Ostatniej wiosny natomiast wpadł mi w ręce "Dom" i kartkując go z nudów, zaczęło mi się przypominać, że ja już gdzieś zetknęłam się z taką narracją. Takim sposobem odnalazłam Kalicińską. Książka jest reklamowana jako polski "Rok w Prowansji". Czy tak jest - nie wiem, ale to zachęca do przeczytania francuskiego "Domu nad rozlewiskiem";)

"Tańcząca Eurydyka" to biografia Anny German spisana przez Mariolę Pryzwan. Może nie do końca zaliczyłabym tę pozycję do literatury kobiecej, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie, aby jakiś mężczyzna po nią sięgnął:)

Dzięki Pryzwan poznajemy, a może precyzyjniej - tylko przybliżamy się do poznania, skąplikowanego życia i charakteru Anny German. Wokalistki, której głos do dziś nie znalazł konkurencji, która poświeciła dosłownie wszystko dla śpiewu. Łącznie ze swoim życiem. Jest to piękna i wzruszająca historia, w którą wkrada się jednak pewien zgrzyt. German mianowicie świadomie nie oszczędzała swojego zdrowia i doprowadziła się do śmierci, osierocając swojego synka Zbyszka. Wokalistka do końca życia nigdy nie czuła się spełniona, mając nieustanną świadomość swojej śpiewaczej niedoskonałości. Ogromny talent z wielkimi kompleksami dał materiał na smutną książkę o smutnym człowieku.

Niedościgniony wokal: http://pl.youtube.com/watch?v=NzuZ0ss8WxE

Brak komentarzy: