piątek, 21 listopada 2008

Niewypały, pudła i ślepaki.

To jest pokłosie mojego rocznego poszukiwania książek. Ponad 10% przeczytanych lektur.
Czas przeznaczony na ich czytanie nie był do końca stracony, bo kiedyś pewnie i tak bym do nich sięgnęła, a przy okazji tropienia ciekawych tytułów człowiek nieraz natknie się na knota. Jak saper. Raz pocisk, raz niewypał, a raz ślepak.


"Iacobus" Mathilde Asnensi
Marna podróbka "Imienia róży" i "Baudolino" Umberto Eco razem wziętych. Asensi połączyła w jednej opowieści historię zakonu Templariuszy, motyw Graala, zaginioną Arkę Przymierza i Świętą Inkwizycję. Nie dość, że taki misz-masz od pierwszego spojrzenia wydaje się niestrawny, to na dodatek "Iacobus" zawiera odpowiedzi na wszystkie powyższe tajemnice! A wygląda to tak, że na danej stronie pojawia się motyw Graala, a dwie strony dalej intryga już jest rozwiązana! Co gorsza Asensi nawet nie stara się uwiarygodnić swoich literackich teorii, a jej ignorancja wobec wiedzy o stosunkach społecznych w średniowieczu jest żenująca.
"Iacobus" to kompletne pudło.

"Tajemnica Boscha" Yves Jego, Denis Lepee / "Pułapka Dantego" Arnaud Delalande
Ostatnimi czasy nastała moda na tytuły ze znanymi twórcami. Zapoczątkował ją chyba na dobre Arturo Perez-Reverte swoim "Klubem Dumasa". I jak Reverte był w swoim pomyśle oryginalny, a jego książka trzymała w napięciu, tak pozostali są wtórni i rozmyci.
Przyznam, że dla pełnego obrazu nie udało mi się zdobyć "Szyfru Szekspira" Jennifer Lee Carrell (która na marginesie mówiąc w oryginalnym tytule pomijała nazwisko Szekspira - Interred With Their Bones). Może w następnym roku? Choć "Bosch" i "Dante" jakoś mnie nie zachęcają do poszukiwań po kluczu sławnych nazwisk w tytule. Obie książki są mierne, i to chyba jest za dużo powiedziane. Dwa wielkie niewypały.

"Katedra w Barcelonie" Ildefonso Falcones
Książka, która próbowała popłynąć na fali sukcesu "Cienia wiatru" Carla Ruiza Zafona. Nawet szata graficzna nasuwa takie skojarzenia. Szkoda, że wyłącznie ją można porównywać, bo "Katedra w Barcelonie" to dziwna lektura. Swoją konstrukcją przypomina nieco "Katedrę Marii Panny w Paryżu", ale Falconesowi daleko do Wiktora Hugo...
Jeśli jednak ktoś się pokusi o sięgnięcie do "Katedry w Barcelonie", niech nie czyta notatki na tylnej okładce, gdyż streszcza ona całą intrygę...

"Trzy opowieści" Umberto Eco
W tej niesławnej grupie znalazł się też Eco. Sorry, mistrzu, ale to typowy ślepak - dużo hałasu o nic. Książka co prawda ładnie wydana, w twardej oprawie, zilustrowana przez Eugenio Carmi, lecz tekstu tyle co kot napłakał i do tego jest on do bólu banalny. Mam wrażenie, że Eco próbował nawiązać do konwencji bajki uniwersalnej w stylu "Małego Księcia", jednak z mojego punktu widzenia zwyczajnie mu nie wyszło. Mimo wszystko nazwisko 'robi swoje' i książkę wydano, a ja pokusiłam się ją kupić, po siedmiu minutach poznałam jej treść, a po tygodniu sprzedałam.

"Jedz, módl się, kochaj" Elizabeth Gilbert
Chwilowa lekturowa pustka skłoniła mnie do sięgnięcia po ten bestseller, który już doczekał się swojej kontynuacji.
To typowa 'babska' książka. Z założenia nie lubię takiej literatury, ale o tym innym razem. Chciałam zobaczyć czym się teraz ludzie zachwycają i nie mogę powiedzieć, że książka jest z gruntu zła. Jednak wyłącznie jej pierwsza część (jedz), rozgrywająca się we Włoszech, była względnie zajmująca. Druga część (módl się) to opis odnajdywania wiary w Indiach...chyba już tylko Amerykanie potrafią tak naiwnie i płytko zachwycać się Dalekim Wschodem...Europejczyk może, bez uszczerbku dla całości, ten fragment ominąć. Ostatnia część (kochaj) dzieje się w Indonezji i jest trochę lepsza niż część indonezyjska. Ogólnie takie trzy z minusem.
Dlaczego książka stała się bestsellerem? Szczerze - nie wiem.

"Gwiezdny pył" Neil Gaiman
Nie znam się na literaturze fantasy, ale lubię do niej czasami sięgnąć. Niestety Gaiman nie był najlepiej trafionym wyborem. Sfilmowany ostatnio "Gwiezdny pył" wydaje się być wprawką. Autor nie stworzył wiarygodnego świata fikcji, jakby używał półśrodków i bał się do końca zanurzyć. Przez to opowieść jest nieprzekonująca. Przynajmniej ja odbieram ją jako przyczynek do czegoś, co po odpowiednim rozbudowaniu mogłoby, choć w niewielkim stopniu, równać się z prozą J.R.R.Tolkiena.

Uff, ale sobie poużywałam!
Następnym razem obiecuję mniej krytyki, a więcej zachwytów:)
Insider odezwij się...brakuje tu Twojego spojrzenia na książki!!

Brak komentarzy: